czwartek, 17 września 2015

Rozdział 4


*** Sebastian ***

Kiedy Emilia powiedziała mi o całym zajściu to nogi się podemną ugieły. Bez sił opadłem na krzesło i rękoma zakryłem twarz, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Dałby wszystko, żeby tylko Blanka wyszła ze szpitala, żeby żyła. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Po chwili wstałem i wszedłem do sali. Usiadłem na krześle i złapałem Blanke za rękę. Kątem oka zobaczyłem, że ten cały Michał skończył rozmawiać i podszedł do Emii.

*** Michał ***

Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Zbyszek. No tak jeszcze Jego mi trzeba było. Odebrałem.
- Cześć Zbyszku! Co Cię tak nagle na dzwonienie wzięło?
- Cześć! Gdzie jesteś?
- W szpitalu- i usłyszałem jak zaczyna się krztusić napojem.
- Gdzie ku*wa jesteś?!
- Ja tu w odwiedzinach spokojnie!!!
- Okey ale dom to mogłyś zamykać
- Skąd wiesz czy mój dom jest otwarty czy nie?
- Bo dzwoniłem, pukałem a ty nic. Damian mi powiedział, że już po treningu więc wbiłem Ci do domu, bo się przestraszyłem- powiedział Zbyszek i usłyszałem dźwięk zamykanej lodówki.
- Drogi Zbyszku- skoro ja tak mówię to jest źle- Nie wyżeraj mi kuźwa lodówki! I ręce precz od sushi!!!
-To Ty masz sushi?!?!?! - Brawo Kubiak- No to ten czekam i faktycznie jest dzięki- rozłaczył się.
Schowałem telefon do kieszeni i podszedłem do Emili. Odwróciłem ją do siebie i nasze spojrzenia się spotkały. Nie wiem czemu ale po chwili moje ręce wylądowały na jej biodrach a moje usta wpiły się w jej. Przez chwilę czułem opór ale po upływie paru sekund Emi odwzajemniła pocałunek i zaplotła ręce na mojej szyji. Po chwili oderwałem się od dziewczyny, przeprosiłem i wyszedłem. Dziwnie się czułem. Z jednej strony coś mi mówi, że powinienem być przy Blance ale z drugiej strony ta dzisiejsza sytuacja.

*** Emilia ***

Stałam jak wryta. Odprowadzałam Michała wzrokiem do wyjścia. Kiedy wyszedł otrząsnęłam się i bez sił opadłam na podłogę. Swoją dłoń skierowalam do warg i delikatnie je musnęłam po czym łzy napłynęły mi do oczu. Czemu odwzajemniłam ten pocałunek? Czemu go nie odepchnęłam? Ja ... On... On jest... Nie no Emi ogarnij się! On to zrobił dla zabawy! A co jeśli nie?

*** Michał ***

Przyjechałem do Żor i z hukiem wpadłem do domu. Zbyszek w najlepsze leżał na kanapie i ogladał film.
- Co Cię sprowadza? - spytałem bez emocji
- No wiesz co? Ja tu do Ciebie z Włoch przylatuje a Ty taki nie miły.
- Do rzeczy Zbyszku, do rzeczy- ponagliłem przyjaciela.
- No serio tylko tak przyleciałem
- Niech będzie, że Ci wierzę Zbysiu.
- A tak w ogóle to po co byłeś w szpitalu? Niechcesz nie mów
- Długa historia i Zbyszku mam prośbę. Mógłbyś dzisiaj przenocować u Małego? Ja muszę załatwić pewną rzecz
- Okey ale i tak się nie wywiniesz z rozmowy- odparł Bartman i wyszedł.
Od razu wziąłem telefon i zadzwoniłem do Emilii. Bałem się trochę, że nie odbierze ale się pomyliłem. Umówiłem się z nią na dzisiaj i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Nawet nie wiem kiedy zleciały te dwie godziny. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerwałem się z kanapy i otworzyłem drzwi.
- Cześć- zaczęła Emilia- Chyba musimy szczerze pogadać skoro aż tak Ci się spieszyło.
- Chodzi o dzisiejsze zdarzenie- mówiłem i zamykałem drzwi- Czego się napijesz?
- Wody. Michał zapomnijmy o tym. Dobrze wiesz, że to pod wpływem tego wszystkiego co się teraz dzieję zrobiłeś.
- Ale Ty mnie nie powstrzymałaś, a wręcz odwrotnie. Wiem, że się praktycznie nie znamy ale to co teraz czuję jest dziwne. Z jednej strony Blanka a z drugiej Ty.
- Nierozumiem
- Chodzi o to, że coś mi mówi żebym był przy Blance ale teraz po dzisiejszym zajściu coś się we mnie odblokowało i się chyba zakochałem.
- Szczęścia- powiedziała smutnym głosem.
- Chodzi o Ciebie- powiedziałem i pocałowałem ją. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Emi chciała uciec więc złapałem ją za rękę. To co zobaczyłem zmieszało mnie- Co to jest?  - spytałem pokazując na cięcia- Czy Ty się ciełaś?
- Michał- popatrzyła na mnie ze łzami w oczach- proszę Cię puść mnie
- Nie do póki mi wszystkiego nie powiesz
- A co Ty Matka Teresa?
- Emi proszę
- Przecież i tak nic Ci to nie da. Pewnie nawet nie zrozumiesz czego to robiłam.
- Daj mi szansę- powiedziałem i czekałem na jej reakcję.
- Okey. Ja wcale nie jestem jedynaczką- mówiła drżącym głosem- Ja mam. A w zasadzie miałam siostrę. Raz na wakacjach nad morzem bawiłyśmy się na pomoście. Miałam wtedy dwanaście lat a moja siostra pięć. W pewnym momencie zaczełyśmy się przepychać i wpadłyśmy do wody. Mnie znaleźli, Pati już nie. Jacyś obcy ludzie znaleźli ją na brzegu. Po tamtym wydarzeniu zaczęłam się ciąć. Obwiniałam siebie za to wszystko. Nie potrafilam sobie poradzić. Rozumiesz? Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Zawsze unikałam tej rozmowy, bo się jej bałam- rozpłakałam się na dobre.
- Nie płacz- usiadłem obok niej i obiołem ramieniem. Ona wtuliła się we mnie i płakała. - Chociaż Ci ułożyło?
- Nie. Bolało jeszcze bardziej. Nie umiałam przestać
- I po co to?
- W tej chwili sama nie wiem. Wtedy mi pomagało ale to tylko kilka minut. Teraz ilekroć spojrzę na te blizny przypomona mi się wszystko. Nie potrafię od tego uciec, zapomnieć.
- Nie płacz- powiedziałem, bo z jej oczu znowu popłynęła łza.
- Michał. Wiesz dlaczego Ci to powiedziałam? Bo Ci ufam i się kuźwa w Tobie zakochałam.

*** Wojtaszek ***

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się ale poszedłem otworzyć. Kiedy zobaczyłem kto stoi za drzwiami na mojej twarzy zagościł wielki banan.
- Zbyszek
- We własnej osobie. Przenocujesz mnie Mały?
- Nie jestem Mały. Wchodź.
- Dzik mnie wypalił. Zasłonił się niby ważną sprawą ale on mi nie powie.
- To dość skomplikowane.
- To Ty wiesz i nic nie mówisz. Opowiadaj.
- No to tak ... - opowiedziałem wszystko po kolei i czekałem na reakcję Bartmana
- Nie wieżę... wrabiasz mnie
- Chciałbym.  Dobra nie ważne. Co Cię sprowadzam do Polski?
- Powiedzmy, że się stęskniłem za Wami- zaczął się śmiać. Pogodaliśmy jeszcze trochę i poszliśmy spać.

*** Michał ***

Obudziłem się rano i zobaczyłem obok Emilie. Czyli to nie sen. To wszystko się naprawdę wydarzyło. Wstałem z łóżka i udałem się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Usmarzyłem jajecznice, zrobiłem tosty, dwie kawy i polożyłem wszystko na tacy po czym zaniosłem do sypialni. Polożyłem na szafce i nachyliłem się nad Emi. Zacząłem ją delikatnie łaskotać.
- Kuźwa- powiedziała nie otwierając oczu- Sebastian idź pomęcz Nikole a mi daj spać! Słodkie sny mi się śnią
- Skarbie to nie Sebastian- zacząłem się śmiać
- Czyli to nie sen? A ja właśnie się wygłupiłam?
- No wiesz Ty to powiedziałaś. A teraz jedz- polożyłem na jej kolanach tace z jedzeniem.
- A gdzie kwiaty? - udawała oburzenie
- No tak. Wiedziałem, że czegoś brakuje. Poczekaj- wstałem i podszedlem do okna. Urwałem kwiat storczyka i wlożyłem go do włosów Emilii- To co wybaczysz mój błąd?
- Oj Kubiak, Kubiak
- Co?  Jedz a nie cały czas gadasz
- Przecież ja tego nie zjem! Narobiłeś jak dla wojska!
- Dlatego Ci pomogę- uśmiechnąłem się i zacząłem zajadać.

*** Emilia ***

Bałam się, że cały czas śnie. Może nie znamy się długo ale czuję jakbym znała Go od zawsze.
- Jedziemy do Blanki?  - spytałam
- Jak tylko się ogarniemy Mysza
- To ja już gotowa
- To biorę kluczyki i jazda
- Jedziemy moim i nie ma odmowy
- ehhh...
Kiedy byliśmy na miejscu skierowaliśmy się pod odpowiednią salę. Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam, że nie ma nigdzie Blanki. Akuratnie szedł jej lekarz.
- Przepraszam. Gdzie Blanka?
- Została przewieziona na inną salę. 37 dokładnie. Jej stan się trochę polepszył ale nadal istnieje zagrożenie życia. Niepokoją mnie tylko wyniki niektorych badań ale o tym niestety nie mogę teraz powiedzieć. Muszę pierwsze porozmawiać z pacjentką i porobić dodatkowe badania.
- Dziękujęmy- powiedziałam i udałam się w kierunlu wskazanym przez lekarze. Obok mnie szedł Michał. W sali siedział Seba. Nie ucieszył się na widok Michała, a i on to chyba zauważył, bo postanowił nas opuścić.
- To co? Teraz będziesz krok w krok za tym palantem latać? - spytał Sebastian.
- O co Ci chodzi?
- O co? O to, że cały czas z tym Michałem jesteś! Zapomniałaś co zrobił?
- Nie zapomniałam! Ale On jest nie winny! To tylko i wyłącznie Twoja wina!
- Masz rację! Wiesz co leć sobie do tego idioty!
- Jak Go nazwałeś?
- Czyżbyś się zakochała, że Go tak bronisz?
- A co Cię to!
- Świetnie wielka Emilia zakochała się w mordercy! To co może jeszcze parę stworzycie!
- A nie mogę być szczęśliwa! Kocham Go tak trudno Ci to zrozumieć! - nawet nie wiem kiedy Kubiak przyszedł do sali
- Jakiś problem Skarbie? - spytał Michał
- Nie- odpowiedziałam i spojrzałam na Sebe. Stał mocno wkurzony.
- Wyjdź stąd! - wrzasnął- Wyjdź i nie przychodź! Kim Ty jesteś co? Najpierw sprawiasz, że Blanka walczy o życie, a teraz pobawisz się Emi! Jak Ty człowieku w lustro patrzysz! Zejdź mi z oczu!
- Nie wyjdę, bo Ty mi kazałeś. I tak miałem wychodzić ale nie zamierzam przestawać tu przychodzić.  - odpowiedział spokojnie przez co jeszcze bardziej wyprowadził Sebastiana z równowagi- Idę spotkać się z chłopakami- mówił już do mnie- Koło 14 przyjdę po Ciebie i pojdziemy coś zjeść.  Co Ty na to?
- Okey- odparłam i Kubiak pocałował mnie w czoło.

***Michał***

Mały i Bartman już na mnie czekali.
 - To co robimy? - spytałem
- Ja zostaję tutaj, a Ty jedziesz w pewno miejsce ze Zbyszkiem.
- Zaczynam się bać- powiedziałem
- Prawdę mówiąc masz czego- zażartował Bartman- Wsiadaj.
Po chwili jechaliśmy ulicami Jastrzebia-Zdroja. Bartman jechał co raz szybciej a ja wpadałem pomału depresję
- Bartman zwolnij! - wrzasnąłem i zorientowałem się, że dojeżdżamu do miejsca wypadku. Zamknąłem oczy i widziałem dziewczyne wchodzącą na przejście- Bartkam stój! Zabijesz ją!
- Kogo?
- Tą dziewczynę! - za późno, dziewczyna opadała na ziemie- Bartman zatrzymaj się! Zabiłeś ją!
- Kubiak co jest z Tobą! Tam nikogo nie ma!

-------------
No dobra chyba idę się gdzieś schować :-D
Trochę za dużo się tu dzieję.  :-D
Rozdział w moim wykonaniu jak zawsze kiepsko napisany ;-)
Dodaję wcześniej, bo w sobotę nie będę miała czasu :-\
Następny rozdział za 4 komentarze :-D Wiem, że dacie radę :-*

sobota, 12 września 2015

Rozdział 3

   ***Damian ***

Obudziłem się około godziny 10:00. Już nie miałem aż tak wielkiego kaca jak wczoraj. Przebrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem w kierunku hali. Dobrze, że Kubiak oddał mi wczoraj auto, bo w innym wypadku musiałbym tłuc się komunikacją miejską. Specjalnie wyjechałem wcześniej, żeby pogadać z trenerem. Równo o 10:30 byłem na miejscu. Wysiadłem z auta i wszedłem do hali. Szybko sie przebrałem i poszedłem do pokoju trenera.Zapukałem, jednak nikt nie otwierał. Poszedłem na salę. Akurat zastałem tam trenera z kilkoma chłopakami z klubu. Podszedłem do niego.
- Trenerze, możemy porozmawiać? - spytałem.
- Jasne, a co się stało? Jak cię coś boli to nie do mnie.
- Nie. Tu nie o mnie chodzi.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?
- Chodzi o Dzika.
- Co z nim?
- Z nim nic.
- Damian do jasnej cholery. Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - trener powoli zaczął się już denerewować.
- Bo on spowodował wypadek.
- Co zrobił?!
Opowiedziałem jemu o wszystkim.
- I chciałbym zrobić, aby nie dawał pan mu jakiegoś dużego wysiłku.
- Dobrze, a był z tym chociaż na policji?
- Nie wiem.
W tym momencie na salę wszedł Michał. Pogadałem jeszcze chwilę z trenerem i poszedłem się rozciągać.

  *** Michał ***

Po treningu trener przywołał mnie do siebie. Poczekał aż wszyscy opuszczą salę i zaczął mówić.
- Chciałem z tobą porozmawiać, Michał.
- O czym?
- Wiem co się stało kilka dni temu.
- Co?... Skąd? ....Wojtaszek!
- Tak, Damian mi powiedział, ale to nie zmienia faktu, że powinieneś iść z tym na policję.
- Byłem już.
- To dobrze, a powiedz mi w jakim jast stanie ta dziewczyna?
- Ciężkim. Lekarze nie dają jej szans na przeżycie. Co ja kurwa zrobiłem? - spytałem retorycznie. - Przecież gdybym jechał wolniej...
- Michał uspokój się. Obwinianie się nic tu nie da.
- Może ma pan racje. - powiedziałem, ale nie byłem dalej do tego przekonany. - Jadę do niej tam.
- Po co? Przecież wczoraj byłeś.
- I co z tego? Ona przeze mnie tam leży, więc ja tam codziennie będę.
- Jak chcesz.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Skierowałem się w stronę wyjścia jednak trener jeszcze mnie zatrzymał.
- Michał!
- Tak?
- Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Dzięki trenerze!
Wyszedłem z sali i udałem się do szatni. Po 15 minutowym prysznicu szybko się przebrałem i pojechałem w kierunku szpitala. Tym razem jechałem już ostrożniej. Zatrzymywałem się przy każdym przejściu dla pieszych, nawet wtedy, kiedy nikogo tam nie było. Powoli już w paranoję popadam.
Jakoś po 20 minutach byłem już na miejscu. Wysiadłem i ruszyłem do odpowiedniej sali na OIOM'ie. Przy jej drzwiach stała tylko Emilia.
- Hej, gdzie reszta? - spytałem. Ona nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła się, Dopiero wtedy zobaczyłem, że płakała. - Ej, co się stało, że płakałaś?
- ... - nic nie odpowiedziała, tylko podobnie jak kilka dni temu wtuliła się we mnie. Po jakiś 10 minutach postanowiłem ponowić próbę dowiedzenia się czegoś.
- Powiesz mi czemu płakałaś?
- Bo... Blanka... Ona... Jej...
- Co z nią? - wystraszyłem się. Oby nie stało się to o czym myślę.
- Jej serce przestało bić... - spuściła głowę.
- Ale jak to?
- Lekarze ją teraz reanimują.
Ponownie wtuliła się we mnie i rozpłakała. Dopiero teraz spojrzałem przez okno do sali. Nie było tam łóżka na którym leżała Blanka. Nie! Jak ona tego nie przeżyje to ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
Dopiero teraz zauważyłem, że nie ma Nikoli, Mileny i Sebastiana.
- A reszta gdzie? - spytałem po chwili milczenia.
- Sebastian nie wiem, a Nikola i Mielna poszy coś zjeść.
- A ty czemu nie poszłaś?
- Bo jestem przy Blance.
- Teraz już nie. Idź coś zjeść.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Idziesz i koniec. - powiedziałem stanowczym tonem.
- No dobra, ale mam jedną prośbę.
- Jaką?
- Jakie były jakieś nowe wieści dotyczące jej stanu to poinformuj mnie o tym.
- Okej, a teraz już idź.
- Dobra, to do później.
Odeszła, a mi momentalnie napłynęły do oczu łzy. Nie wiem ile stałem w takiej pozycji, ale coś około 30 minut. W końcu przyszedł lekarz. Od razu do niego podeszłem.
- Panie doktorze, co z Blanką?
- A pan to...? A tak brat pacjentki.
- Tak, to co z nią?
- Serce pańskiej siostry w pewnym momencie przestało bić.
- Co?! Ale jak to?!
Nie wierzyłem w to co słyszę.
- Próbowaliśmy ją reanimować i... - zawiesił na chwilę głos. - i na szczęście udało nam się ją uratować. - powiedział z wyraźną ulgą. Ja też odetchnąłem głęboko.
- A w jakim jest stanie?
- Nic się nie poprawiło od ostatniej pana wizyty. Można powiedzeć, że się pogorszyło i szanse na przezycie zmalały do 15%.
- A czy takie sytuacje jak ta dzisiaj mogą się powtórzyć?
- W 80% tak, aczkolwiek nie muszą.
- Dobrze, dziękuję.
Lekarz odszedł,a  po chwili na salę została przewieziona Blanka. Po jakiś 2 minutach przyszła Emilia.
- Wiadomo już coś co z nią?
- Tak, jakieś 2 minuty temu przywieźli ją.
- Ale żyje?
- Tak, tylko, że...
- Tylko, że co?
- Szanse na przeżycie zmalały do 15%. Oprócz tego to może się powtórzyć akcja z południa.
W tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Poszedłem odebrać.


  *** Sebastian ***

Niestety nie mogłem w południe być u Blanki. Zatrzymały mnie sprawy prywatne. Do szpitala przyszedłem około godziny 14:00. Przy sali byłem po około 3 minutach. Stała juz tam Emilia i ten cały Michał czy jak mu tam, który akura zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon. Podszedłem do Emilii. Stała do mnie tyłem. Szarpnąłem ją lekko. Kiedy się odwróciła zobaczyłem, że niedawno płakała. Nic nie mówiąc przytuliłem ją. Po chwili dziewczyna opowiedziała mi co się stało.

*****

Przepraszam was, że dopiero teraz :/ 
Wcześniej nie miałam czasu. 
Komentujcie, bo pod ostatnim postem był tylko 1 komentarz :(
Jeżeli tutaj nie będzie 3 nie będzie rozdziału ;)
Także powodzenia! :D

sobota, 5 września 2015

Rozdział 2



***Sebastian***

- Blanka, Poczekaj- krzyczałem ale ona to olewała
- Zostaw ją-usłyszałem i Kinga przyciągła mnie do siebie.
- Czy Ty możesz się wreszcie odczepić! - wrzasnąłem. - Nie widzisz, że rozpieprzasz mi życie! Mam Cię ku*wa dość! Zostaw mnie!
Wybiegłem przed kino ale nigdzie nie widziałem Blanki. Siadłem na krawężniku i próbowałem się do niej dodzwonić. Bez skutku. Postanowiłem zadzwonić do Bartka. Zanim zdążył się przywitać powiedziałem
-Spieprzyłem! Spieprzyłem z Blanką! Co ja mam robić?
- Poczekaj. Co się stało?
- Poszliśmy do kina i na seansie wyszedłem do toalety. Spotkałem tam Kingę. Pogadałem z nią chwilę, a ona mnie pocałowała i to wszystko widziała Blanka! Chciałem za nią biec ale Kinga mi to uniemożliwiła i zatrzymała. Kiedy wybiegłem przed kino nigdzie nie widziałem Blanki a teraz siedzę na krawężniku. Pomóż.
- Ku*wa! Przecież ona wyjechała! Co tutaj robi?
- Chcę mnie odzyskać!
- Powiedziałeś jej, że między Wami już nic nie ma prawda?
- Dałem jej to do zrozumienia. Idę do Blanki do domu. Na pewno tam poszła. Cześć. - nie czekałem na odpowiedź tylko się rozłączyłem i poszedłem przez park, bo to najkrótsza droga.
Podszedłem do mieszkania i zadzwoniłem do drzwi. Nie chciałem jej bardziej zdenerwować. Drzwi otworzyła mi Nikola.
- Mogę pogadać z Blanką? - spytałem
- Ale jej nie ma-na mojej twarzy pojawił się strach. - Mogę wejść i na nią poczekać muszę z nią pogadać. Wszystko Ci wyjaśnię. Tylko mnie wpuść. - wszedłem i opowiedziałem jej cała sytuację.  Potem oboje czekaliśmy aż Blanka wróci. Mijały godziny a jej nie było. Zacząłem się denerwować.

*** Michał***

Wciskałem hamulec najmocniej jak mogłem. Nie udało mi się wyhamować i z dużą siłą uderzyłem w dziewczynę. Poleciała na maskę samochodu i głową uderzyła w szybę, która się rozbiła. Bezwładnie opadła na asfalt. Zamarłem. Nie mogłem się ruszyć. Po chwili ocknąłem się i wyskoczyłem z samochodu. Podbiegłem do dziewczyny. Była nie przytomna, cała wyobdzierana a jej głowa była rozbita. Oddychała i to było najważniejsze. Zadzwoniłem szybko po pogotowie. I odłożyłem telefon.
- Co ja ku*wa zrobiłem! Proszę obudź się! Jakbym jechał wolniej! Dałbym radę wyhamować! Ku*wa!
Podjechała karetka i zabrali dziewczynę. Ja zostałem i czekałem na policję.  Zjawiła się po pięciu minutach. Opowiedziałem całe zajście i byłem wolny ale nie mogłem opuszczać Jastrzębia. Wyjątkiem były mecze wyjazdowe. Zadzwoniłem do ubezpieczyciela, który miał odholować mój samochód. Wyciągnąłem Małego z samochodu i kiedy miałem odchodzić zobaczyłem rzeczy nieznajomej. Zabrałem je i ruszyłem do mieszkania libero. Całe szczęście było za rogiem. Położyłem go do łóżka i pobiegłem do szpitala. Podbiegłem do recepcji.
- Przepraszam- zacząłem. - Nie tak dawno przywieziono dziewczynę z wypadku. Co z nią?
- Takie informację mogę udzielać tylko rodzinie-powiedział lekarz i zaczął się oddalać.
- Ja jestem jej bratem-skłamałem. Zdarzyłem tylko zobaczyć jak ma na imię.
- Pańska siostra jest operowana. W karetce zatrzymała się akcja serca. Udało się ją uratować a teraz usuwane są obrażenia wewnętrzne. Niestety dziewczyna może z tego nie wyjść ale proszę być dobrej myśli.
To co usłyszałem wbiło mnie w podłogę. Nagle rozdzwonił się telefon. Nie mój. Dzwoniła Nikola. Postanowiłem odebrać. Wcisnąłem zieloną słuchawkę i się nie odzywałem.
- Blanka! Gdzie Ty do cholery jesteś! Martwię się o Ciebie! - usłyszałem.
- Blanka ma operację- powiedziałem.
- Przepraszam. Z kim mam przyjemność i możesz mi dać Blankę do telefonu?
- Nie ważne kim jestem. Blanka ma operację. Miała wypadek i nie wiadomo czy przeżyje- wydobyłem z siebie.
- Jedziemy do szpita.. - zdążyłem usłyszeć zanim się rozłączyła, a ja poszedłem pod blok operacyjny. Po paru minutach znalazły się przy nim trzy osoby.
- Przepraszam- zacząłem i urwałem.
- Tak? - spytała jedna z dziewczyn.
- To Ty dzwoniłaś prawda? - rozpoznałem jej głos.
- Tak. Ale my się chyba nie znamy?
- Michał- powiedziałem i podałem rękę dziewczynie.
- Nikola, a to jest Milena i Sebastian- powiedziała.
- Mam prośbę. Możesz mnie informować o stanie Blanki? Jest to dla mnie ważne.
- No dobrze. Daj mi swój numer.
Wymieniliśmy się numerami i oddałem jej rzeczy Blanki. Kiedy wychodziłem ze szpitala słońce zaczynało wschodzić. Nie miałem czym wrócić do Żor więc udałem się do domu Wojtaszka. Postanowiłem Mu nic nie mówić o sytuacji która wydrzyła się dzisiejszej nocy. Po piętnastu minutach otworzyłem dom libero. Wszedłem. Damian jeszcze spał. Skorzystałem z tej okazji i poszedłem wziąć prysznic. Trochę się rozgościłem bez Jego wiedzy ale lepsze to niż branie jego samochodu. Kiedy wychodziłem z łazienki z pokoju wyszedł Mały.
- Co Ty tutaj robisz? - spytał
- Nadużywam Twojej gościnności- udawałem śmiech. Wiedziałem, że dzisiaj Damian tego nie zauważy.
- Możesz być ciszej? I jakbyś poszedł mi po wodę.
- Główka boli? Trzeba było uważać. Pamiętasz coś z wczorajszej nocy?
- Tylko to, że poznałem jakąś dziewczynę. Nic więcej.
- Emilie. Poznałeś mnie z nią. W sumie to dobrze, że nic nie pamiętasz. Idę po tą wodę.
- Dzięki- powiedział, a kiedy miałem zamykać drzwi libero podszedł do mnie z przerażeniem w oczach- Powiedz mi tylko czy zrobiłem coś bardzo głupiego i co stało się z moim telefonem?
- Idę po tą wodę- powiedziałem i zbiegłem po schodach. Słyszałem, że Damian coś mówi ale nie zrozumiałem co.
Kiedy wracałem do mieszkania Wojtaszka rozdzwonił się mój telefon. Odebrałem nie patrząc kto dzwoni.
- Halo
- Cześć. Dzwonię w sprawie Blanki. - urwała Nikola.
- Co z nią? - ledwo mówiłem. Miałem ogromną gule w gardle.
- Jest w śpiączce. Lekarze dają małe szanse na przeżycie. Zabije tego kto jej to zrobił- powiedziała wściekła.
- Może ten ktoś nie chciał tego i teraz się o nią martwi?
- Czemu Go tak bronisz? Prawie zabił Blankę. Jakby jechał tak jak trzeba to by nic się nie stało.
- Wiesz co ja teraz nie mogę gadać. Wpadnę później do szpitala- rozłączyłem się nie czekają na odpowiedź dziewczyny.
Wróciłem do mieszkania libero i usiadłem przed nim w kuchni.
- To teraz opowiadaj co zrobiłem-rozkazał
- Przyprowadziłeś do stolika dziewczynę i się upiłeś... - opowiedziałem całe wydarzenie i wyjaśniłem skąd się wziął rozbity ekran jego iPhona. Nie był z siebie dumny, a wręcz chciałby się zapaść pod ziemie.
- To pewnie nie mam już szans u Emilii- westchnął.
- Skąd wiesz? Mogę pożyczyć Twój samochód? Muszę pojechać do domu po parę rzeczy.
- No dobra ale czemu nie pojedziesz swoim? - spytał. Miałem prawdę mówiąc nadzieję, że nie zapyta.
- Musiałem oddać go do serwisu.
- A to nie ma nic wspólnego z wczorajszym wydarzeniem?
- ... - nic nie powiedziałem
- Srebrne Infiniti potrąciło dziewczynę na przejściu dla pieszych. Tak myślałem, że ta sprawa ma coś wspólnego z Tobą. Możesz mi powiedzieć jak to się stało?!
- Po części to Twoja wina. Nic nie mów- powiedziałem kiedy zaczął otwierać usta- Kiedy wracaliśmy do domu Ty usnąłeś i Twoja głowa opadła na skrzynię biegów. Chciałem ją zdjąć i niepatrzyłem gdzie jadę.  Kiedy spojrzałem przed siebie zobaczyłem dziewczynę stojąco na przejściu zacząłem hamować ale nie zdążyłem.
- Co z nią? - spytał nie śmiało Wojtaszek.
- Leży w szpitalu. Jest w śpiączce i lekarze walczą o jej życie. To wszystko ku*wa przeze mnie! Ja sobie tego nigdy nie wybaczę!
- Byłeś u niej prawda?
- Byłem. Teraz chcę jechać do domu, wziąć parę rzeczy i jadę do niej.
- Co to da, że pojedziesz i tak Cię nie wpuszczą!
- Powiedziałem, że jestem jej bratem. Pożyczam auto na godzinę.  Wieczorem już mogę swoje odebrać- nie czekałem na odpowiedź przyjaciela tylko zabrałem kluczyki i wyszedłem.
Pojechałem do Żor. Wziąłem prysznic, przebrałem się, zjadłem szybkie śniadanie i ruszyłem w drogę powrotną do Jastrzebia-Zdrój. Skierowałem się do mieszkania Małego. Oddałem Mu klucze i poszedłem do szpitala. Pielęgniarka skierowała mnie na OIOM. Poszedłem pod salę i popatrzyłem na dziewczynę. Bałem się o nią.
- Michał? - usłyszałem pytanie- Co Ty tutaj robisz?
- Emilią? Dobrze pamiętam? Przyjechałem zobaczyć co z tą dziewczyną- wskazałem na Blankę.
- To moja przyjaciółka. Blanka. Dobrze, że sprawca nie uciekł i chyba tylko za to nie mam ochoty pozbawić go życia.
- Dzięki- powiedziałem, a Ona popatrzyła na mnie pytająco- To ja ją potrąciłem. To przeze mnie jest w takim stanie.
- Policja twierdzi, że to jej wina, bo wyszła na pasy i stanęła. Nie miałeś szans wyhamować.
- Ale jakbym wolniej jechał ...
- Jechałeś przepisowo. Niestety to Blanka weszła na czerwonym świetle. Podobno byli nawet świadkowie, którzy potwierdzili, że ona weszła ci pod koła. Rozmawiałam z policją i wszystko wiem.
- Nie wybaczę sobie tego nigdy. Rozumiesz? Będę tutaj dopóki jej się nie polepszy.
- To nie ma sensu. Lekarze nie dają żadnych szans- rozpłakała się i wtuliła we mnie. Oboje tego potrzebowaliśmy.
Około godziny osiemnastej poszedłem po swój samochód. Odebrałem go i pojechałem do domu. Przez całą drogę myślałem o Blance. Widziałam jak leży na szpitalnym łóżku podpięta do aparatury. Chciałem wymazać ten obraz ale nie potrafiłem. Wchodząc do domu nie miałem na nic ochoty. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Sen nie chciał przyjść. Dopiero koło piątej udało mi się zasnąć. Obudziłem się cały mokry. Nie pamiętałem co mi się śniło ale to chyba lepiej. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Była 10.40. Opadłem na poduszkę lecz po chwili zerwałem się jak oparzony. Przecież o 11 mam trening! Szybko się ubrałem złapałem torbę treningową i pognałem do samochodu. W hali znalazłem się kilka minut po jedenastej. Poszedłem do szatni. Przebrałem się i udałem na halę. Wojtaszek rozmawiał z trenerem. Nie przywołał mnie tylko kazał dołączyć do chłopaków. Nie mogłem się skupić się na grze. Zagrywki szły w siatkę, ataki w aut, a przyjęcia w ogóle nie trzymałem. Dziwiłem się, że Lorenzo nic mi nie mówi. Kazał mi tylko zostać po treningu.

--------------------------
Powstało takie coś. Trochę smutne i dość kiepskie ale nic na to nie poradzę. Jak widzicie rozdział pisany bardziej z perspektywy Michała. Już Was wystarczająco wynudziłam więc się żegnam.
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ