sobota, 12 września 2015

Rozdział 3

   ***Damian ***

Obudziłem się około godziny 10:00. Już nie miałem aż tak wielkiego kaca jak wczoraj. Przebrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem w kierunku hali. Dobrze, że Kubiak oddał mi wczoraj auto, bo w innym wypadku musiałbym tłuc się komunikacją miejską. Specjalnie wyjechałem wcześniej, żeby pogadać z trenerem. Równo o 10:30 byłem na miejscu. Wysiadłem z auta i wszedłem do hali. Szybko sie przebrałem i poszedłem do pokoju trenera.Zapukałem, jednak nikt nie otwierał. Poszedłem na salę. Akurat zastałem tam trenera z kilkoma chłopakami z klubu. Podszedłem do niego.
- Trenerze, możemy porozmawiać? - spytałem.
- Jasne, a co się stało? Jak cię coś boli to nie do mnie.
- Nie. Tu nie o mnie chodzi.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?
- Chodzi o Dzika.
- Co z nim?
- Z nim nic.
- Damian do jasnej cholery. Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - trener powoli zaczął się już denerewować.
- Bo on spowodował wypadek.
- Co zrobił?!
Opowiedziałem jemu o wszystkim.
- I chciałbym zrobić, aby nie dawał pan mu jakiegoś dużego wysiłku.
- Dobrze, a był z tym chociaż na policji?
- Nie wiem.
W tym momencie na salę wszedł Michał. Pogadałem jeszcze chwilę z trenerem i poszedłem się rozciągać.

  *** Michał ***

Po treningu trener przywołał mnie do siebie. Poczekał aż wszyscy opuszczą salę i zaczął mówić.
- Chciałem z tobą porozmawiać, Michał.
- O czym?
- Wiem co się stało kilka dni temu.
- Co?... Skąd? ....Wojtaszek!
- Tak, Damian mi powiedział, ale to nie zmienia faktu, że powinieneś iść z tym na policję.
- Byłem już.
- To dobrze, a powiedz mi w jakim jast stanie ta dziewczyna?
- Ciężkim. Lekarze nie dają jej szans na przeżycie. Co ja kurwa zrobiłem? - spytałem retorycznie. - Przecież gdybym jechał wolniej...
- Michał uspokój się. Obwinianie się nic tu nie da.
- Może ma pan racje. - powiedziałem, ale nie byłem dalej do tego przekonany. - Jadę do niej tam.
- Po co? Przecież wczoraj byłeś.
- I co z tego? Ona przeze mnie tam leży, więc ja tam codziennie będę.
- Jak chcesz.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Skierowałem się w stronę wyjścia jednak trener jeszcze mnie zatrzymał.
- Michał!
- Tak?
- Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Dzięki trenerze!
Wyszedłem z sali i udałem się do szatni. Po 15 minutowym prysznicu szybko się przebrałem i pojechałem w kierunku szpitala. Tym razem jechałem już ostrożniej. Zatrzymywałem się przy każdym przejściu dla pieszych, nawet wtedy, kiedy nikogo tam nie było. Powoli już w paranoję popadam.
Jakoś po 20 minutach byłem już na miejscu. Wysiadłem i ruszyłem do odpowiedniej sali na OIOM'ie. Przy jej drzwiach stała tylko Emilia.
- Hej, gdzie reszta? - spytałem. Ona nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła się, Dopiero wtedy zobaczyłem, że płakała. - Ej, co się stało, że płakałaś?
- ... - nic nie odpowiedziała, tylko podobnie jak kilka dni temu wtuliła się we mnie. Po jakiś 10 minutach postanowiłem ponowić próbę dowiedzenia się czegoś.
- Powiesz mi czemu płakałaś?
- Bo... Blanka... Ona... Jej...
- Co z nią? - wystraszyłem się. Oby nie stało się to o czym myślę.
- Jej serce przestało bić... - spuściła głowę.
- Ale jak to?
- Lekarze ją teraz reanimują.
Ponownie wtuliła się we mnie i rozpłakała. Dopiero teraz spojrzałem przez okno do sali. Nie było tam łóżka na którym leżała Blanka. Nie! Jak ona tego nie przeżyje to ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
Dopiero teraz zauważyłem, że nie ma Nikoli, Mileny i Sebastiana.
- A reszta gdzie? - spytałem po chwili milczenia.
- Sebastian nie wiem, a Nikola i Mielna poszy coś zjeść.
- A ty czemu nie poszłaś?
- Bo jestem przy Blance.
- Teraz już nie. Idź coś zjeść.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Idziesz i koniec. - powiedziałem stanowczym tonem.
- No dobra, ale mam jedną prośbę.
- Jaką?
- Jakie były jakieś nowe wieści dotyczące jej stanu to poinformuj mnie o tym.
- Okej, a teraz już idź.
- Dobra, to do później.
Odeszła, a mi momentalnie napłynęły do oczu łzy. Nie wiem ile stałem w takiej pozycji, ale coś około 30 minut. W końcu przyszedł lekarz. Od razu do niego podeszłem.
- Panie doktorze, co z Blanką?
- A pan to...? A tak brat pacjentki.
- Tak, to co z nią?
- Serce pańskiej siostry w pewnym momencie przestało bić.
- Co?! Ale jak to?!
Nie wierzyłem w to co słyszę.
- Próbowaliśmy ją reanimować i... - zawiesił na chwilę głos. - i na szczęście udało nam się ją uratować. - powiedział z wyraźną ulgą. Ja też odetchnąłem głęboko.
- A w jakim jest stanie?
- Nic się nie poprawiło od ostatniej pana wizyty. Można powiedzeć, że się pogorszyło i szanse na przezycie zmalały do 15%.
- A czy takie sytuacje jak ta dzisiaj mogą się powtórzyć?
- W 80% tak, aczkolwiek nie muszą.
- Dobrze, dziękuję.
Lekarz odszedł,a  po chwili na salę została przewieziona Blanka. Po jakiś 2 minutach przyszła Emilia.
- Wiadomo już coś co z nią?
- Tak, jakieś 2 minuty temu przywieźli ją.
- Ale żyje?
- Tak, tylko, że...
- Tylko, że co?
- Szanse na przeżycie zmalały do 15%. Oprócz tego to może się powtórzyć akcja z południa.
W tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Poszedłem odebrać.


  *** Sebastian ***

Niestety nie mogłem w południe być u Blanki. Zatrzymały mnie sprawy prywatne. Do szpitala przyszedłem około godziny 14:00. Przy sali byłem po około 3 minutach. Stała juz tam Emilia i ten cały Michał czy jak mu tam, który akura zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon. Podszedłem do Emilii. Stała do mnie tyłem. Szarpnąłem ją lekko. Kiedy się odwróciła zobaczyłem, że niedawno płakała. Nic nie mówiąc przytuliłem ją. Po chwili dziewczyna opowiedziała mi co się stało.

*****

Przepraszam was, że dopiero teraz :/ 
Wcześniej nie miałam czasu. 
Komentujcie, bo pod ostatnim postem był tylko 1 komentarz :(
Jeżeli tutaj nie będzie 3 nie będzie rozdziału ;)
Także powodzenia! :D

5 komentarzy: