sobota, 10 października 2015

Rozdział 5


*** Bartman ***

- Kubiak co jest z Tobą tam nikogo nie ma! - wrzeszczałem.
Był blady jak ściana. Przez głowę przeszła mi myśl, że zaraz odpłynie. Cholera. Wiedziałem, że jest kiepsko ale nie myślałem, że aż tak. Zatrzymałem się na parkingu i Michał wyskoczył z samochodu a ja za nim.
- Gdzie idziesz?! - wołałem
- Przed siebie- odburknął- Daj mi spokój i nie idź za mną.
- Michał ja Cię prze...
- Dobra, dobra wracaj do Małego. Później do Was wpadnę. Cześć.

*** Michał ***

Co się ze mną dzieję?!?!?! Jak tak dalej pójdzie to do psychopatkowa mnie wyślą! Bierzesz się Kubiak za siebie. Czasu nie cofniesz, a marnowanie życia na strach nie jest dobrym pomysłem. Włożyłem słuchawki do uchu i przy piosence Eldo-Granice wracałem do szpitala. Puszczałem ją w kółka a jej słowa dawały mi do myślenia. Po raz pierwszy w pełni zrozumiałem sens tej piosenki. W szpitalu byłem przed czternastą. Sebastiana nie było więc obyło się bez kłótni. Zabrałem Emi do pizzeri, ona wybierała, jedliśmy bardzo wartościowy obiad.
- Wracamy do domu? A potem idziemy na imprezę? - spytałem.
- Okey. Mi pasuję. I tak nie miałabym co robić.
- To teraz Cię odworze do domu, a potem pożyczam Twoje autko bo jakoś do domu muszę wrócić.
- O nie ma takiej mowy. Jadę Cię odwieźć a potem wracam do siebie.
- Ale ja prowadzę.
- Ehhh... Zaproś swojego kumpla.
- Żeby znowu mu odbiło. Jest ich teraz dwóch.
- Z przyjemnościa poznam. To co jedziemy?
- Daj kluczyki.
W drodzę do domu było już inaczej. Jechałem normalnie ale czujnie. Niezatrzymywałem się przed przejściami. Radziłem sobie. Chyba wszystko zaczyna wracać na właściwe tory. Gdyby nie ta akcja ze Zbyszkiem to pewnie dalej bym się tak zachowywał. Kiedy dojechaliśmy pod mój dom oddałem Emi samochód i patrzyłem jak znika. Następnie wybrałem numer Małego i czekałem aż odbierze.
- Kurcze Michał gdzie jesteś? - zaczął
- Daj na głośnomówiący.
- Już. Możesz powiedzieć o co chodzi bo Zbyszek tutaj jak na szpilkach siedzie
- Wcale nie- oburzył się atakujący.
- Dobra chłopaki żyje i Zbysiu dziękuję za tą lekcję.
- Jaką lekcję- spytali równocześnie.
- Nie ważne. Kurcze ile tu schodów.
- Gdzie Ty jesteś?
- Winda się popsuła i muszę na 14 piętro wyjść na nogach. Jak ja to potem zrobię to powinni mi order dać. Dobra bo nie powiem Wam po co dzwonię. Dzisiaj o 18 w klubie tym co zawsze. Mały wiesz gdzie prawda?
- Nie zabardzo, bo jest ich trochę.
- Tam gdzie się spiłeś i przywoływałeś pok...
- Już wiem. Nie musisz kończyć.
- Ale ja chcę wiedzieć wtrącił się Bartman.
- Zbysiu On przywoływał
- Nie kończ- mówił wkurzony Wojtaszek.
- Mów, mów- ponaglał Zbyszek
- Pokemony. Ej a właśnie Emilia jeszcze będzie.
- Czy ja o czymś nie wiem?  - spytał Bartman. - Bo ten na to imię się zawiesił i się nie rusza
- Nie spokojnie- kurcze. Przecież Damian zakochał się w Emi. I co ja mam mu teraz powiedzieć- Sorry Mały ale ona jest moją dziewczyną?
- Coś Ty powiedział?! - wrzasnął Zbyszek
- Nic- powiedziałem to na głos?
- Jak myślicie mam u niej szansę?  - spytał nagle Wojtaszek. Czyli nie słyszał.
- Kubiiiii... Powtórz to co przed momentem powiedziałeś.
- Okey. To do później chłopaki.
- Cześć.
Wstałem i poszedłem się ubrać. Wziąłem szybki prysznic i powędrowałem do kuchni. Zrobiłem sobie płatki i kontynuowałem ubieranie. Długo nie musiałem wybierać. Jeansy i biały T-shirt wydawały mi się odpowiednie.

*** Emilia ***

Gdy wróciłam do domu była już 16. Miałam mało czasu, a w dodatku Nikola urządziła sobie przesłuchanie. Skąd ona brała te pytania to ja nie wiem. Wzięłam prysznic i swoje kroki skierowałam ku szafie. Wybrała miętową sukienkę i lity w tym samym kolorze. Równo o 18 byłam gotowa. Kilka minut później zjawił się Kubiak. Udaliśmy się do klubu i czekaliśmy na chłopaków. Po chwili się zjawili.
- Cześć wszystkim- powiedział Mały.
- Kogo to moje oczy widzą. Zbigniew Bartman. Całuje rączki.
- Zbyszek tobie do końca odwaliło- skomentował Kubi, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Blanka. Miło mi. To co idziemy tańczyć?
- Mogę prosić- spytał Bartman. - Ta dwójka ma sobie coś do powiedzenia.

*** Michał ***

- O co chodzi Zibiemu? - spytał Wojtaszek kiedy nasze towarzystwo się oddaliło.
- Chyba będziesz musiał zapomnieć o Emilii. - powiedziałem.
- Czemu? Kto mnie ubiegł? Znam go? Nogi powyrywam.
- No mam nadzieję, że nie. Damian. Emilia to moja dziewczyna.
- Od kiedy? Stop! Co?!
- Kocham ten Twój zapłon- zacząłem się śmiać- Od wczoraj. Wybacz.
- Nie.
- Sfochana księżniczka? No Mały wiem, że udajesz. Idę po coś do picia.
- O nie ma takiej opcji. Po Twoim ostatnim przynoszeniu napoji kiepsko ze mną było.
- To chodz ze mną- podeszliśmy do baru i moim oczom ukazała się znajoma sylwetka.

*** Sebastian ***

- Jeszcze raz to samo- powiedziałem do Barmana. - No i to w skrócie cała historia z dzisiaj- swoje słowa skierowałem już do Bartka i Dawida.- Co ja mam robić?
- Daj sobie spokój i skończ już pić, bo ... - urwał Bartek.
- Bo? - spytałem i zobaczyłem Kubiaka. Nie czekałem na odpowiedź przyjaciela. - Wypieprzaj stąd! - wrzasnąłem do siatkarza- Co już Ci się Emi znudziła i kolejną wyrwać przyszedłeś? - zamachnąłem się i moja pięść wylądowała na twarzy Michała. To jednak nie był dobry pomysł, bo on miał nademną przewagę, a mianowicie był trzeźwy i wiedział gdzie uderza.

*** Michał ***

- Michał!- Usłyszałem znajomy głos. - Damian co oni wprawiają. Michał no daj mu spokój.
- Coś Ty taki spokojny? - aż dziwnie widzieć Zbyszka nie wkurzonego w takich sytuacjach
- Nic. Uuuuu...
- No co będzie siwe i tyle.
- Kto zaczął?
- Sebastian. Nawet powiem Ci, że nie zabardzo wiem o co mu chodziło. A że mi przywalił to mu oddałem. Gdzie masz Emilie?
- Poszła do toalety. Dobra Damian mów co tu się stało.
- Haha- zaczął się śmiać libero- a wogóle Michał da mi dojść do słowa? No dobra to było tak, że ... - opowiedział całą historię- no i potem zjawiłeś się ty- zakończył.
- Michał! Kto Ci to zrobił? - usłyszałem głos Emili.
- O jejku poszedłem z Małym po napoju i zerwałem od kogoś przez przypadek.
- A czy ten przypadek nie ma na imię Sebastian, Bartek i Dawid.
- Mycha daj sobie spokój. Skoro im tak wygodniej. To zejdzie.
- A Ty to widziałeś? - zaczęła się śmiać.
- Nie- ubrałem okulary na nos i dostałem do rąk lusterko- osz w mordę jeża. To jest na pół twarzy! I z czego się debile śmiejecie?
- Z niczego- odparli przez łzy
- Emi idziesz tańczyć- spytałem i po chwili już oddalałem się w kierunku parkietu. Kiedy wróciliśmy do stolika zastaliśmy chłopaków w kiepskim stanie, a szczególnie Wojtaszka, któremu zaczynała palma odbijać. - Chyba po zabawie.
- Nie. Czemu? Ich się odwiezie do domu a my wrócimy się bawić.
- Skoro nalegasz. Pomóż mi teraz bo z Małym będzie łatwo, gorzej ze Zbyszkiem. - Jak na komende Zbyszek wstał i udał się w kierunku wyjścia.  Ja złapałem Wojtaszka i ruszyłem za nim. Odwiozłem ich do domu, a sam wróciłem do klubu.
W domu byłem około godziny drugiej. Wziąłem szybki prysznic i padłem na łóżko ze zmęczenia. Obudziłem sięw południe nieźle wstawiony. Chyba najgorsze było to, że za dwie godziny miałem mieć trening.

-----------------------
Rozdział wymęczony ale jest :-) Przepraszam za błędy ... rozdział pisany na telefonie ;-)

2 komentarze:

  1. świetny zapraszam do siebie :)Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://lot-po-nasze-zycie-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko z córką 😉 ciężko się oderwać

    OdpowiedzUsuń