czwartek, 17 grudnia 2015

Epilog




*** Michał ***

Kiedy się ocknąłem to nie byłem tam gdzie " zasnąłem ".Oślepiły mnie światła. Powoli otwierałem oczy Kiedy już mogłem wszystko zobaczyć, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Byłam prawdopodobnie w jakiejś sali. Zgaduję, że w szpitalu. Ściany były koloru beżowego. Na parapecie stały dwa kwiatki. Obok mojego łóżka stały jeszcze dwa inne. Zdziwiło mnie to kto leży na jednym z nich. Leżała tam Blanka! Zdziwiłem się, bo przecież Blanka leżała w innej sali. Dziewczyna nie spała tylko przyglądała mi się. Postanowiłem się odezwać.
- Cześć.
- Cześć… - nie zdążyła dokończyć, bo do Sali wszedł lekarz
- Mogę prosić panią na chwilkę do gabinetu?
- Tak. Już idę – powiedziała i wyszła.

***Blanka***

- Proszę usiądź – powiedział lekarz. – Nie mam dla pani najlepszych wiadomości – dodał.
- Coś jest nie tak?
- Podczas badań zaniepokoiły mnie niektóre pani wyniki. Zrobiliśmy bardziej szczegółowe badania w tym kierunki i… - umilkł
- Może pan w końcu powiedzieć o co chodzi?
- Ma pani raka w zaawansowanej fazie
- Ile mi zostało? – pytałam przez łzy
- Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć
- ILE MI ZOSTAŁO!!! – krzyknęłam i się rozpłakałam

***Michał***

Patrzyłem w sufit i słuchałem muzyki. W pewnym momencie poczułem jak urządzenie zostanie mi zabierane.
- Co robisz?! – spytałem wkurzony.
- Chcę – spojrzała na dziewczyny – a w zasadzie chcemy pogadać.
- Mam się bać?
- Nie. A w zasadzie to gdzie Blanka? – spytała Emilia i w tej samej chwili do sali wbiegła zapłakana Blanka.
- Banka?! Co się stało? – poderwałem się i znalazłem się obok.
- Skąd … Znasz… Moje… Imię… - mówiła przez łzy.
- Może to nie odpowiedni moment ale to przeze mnie tutaj jesteś.
- Dziękuję
- ŻE CO?!?!?! – krzyknąłem razem z dziewczynami. Blanka nic jednak nie mówiła. Cierpliwie czekałem aż się uspokoi
- Dziewczyny możecie wyjść? – dziewczyny wyszły, a ona spojrzała na mnie – Michał. Wiem wszystko. Emi mi wszystko opowiedziała. Z początku byłam wściekła  ale teraz jestem ci naprawdę wdzięczna. Dzięki tobie jest szansa, nie wielka ale jednak jakaś na to, że będę żyć.
- Blanka. Ja nic nie rozumiem. Przecież przeze mnie mogłaś zginąć.
- Ale też przez ciebie wiem, że mam zaawansowanego raka. – zamurowało mnie. Patrzyłem jak dziewczyna płaczę i nie potrafiłem jej pocieszyć. Siedziała wtulona we mnie aż zasnęła. Wstałem i wyszedłem z sali.
- Co jest? – spytała Nikola
- No najlepiej nie jest. A co z Emi? Najlepiej to ona nie wygląda.
- Kac morderca nie ma serca.
- Okey już wszystko jasne.
- To co z Blanką?
- Jak ja mam wam to powiedzieć?
- Normalnie – odparła Milena
- Ona ma raka – dopiero teraz t do mnie dotarło. Oparłem się o ścianę i zjechałem po nie na podłogę. Schowałem ręce w dłoniach i się rozpłakałem.
- Michał? Ty płaczesz?
- Na to wygląda. Ja jej nie znam a szaleje za nią. Jak ona mi o tym powiedziała to nie potrafiłem nic zrobić. Patrzyłem jak płaczę.
- Michał??? – usłyszałem głos z za siebie
- Blanka? Ale przecież ty spałaś?
- Wydawało ci się. Czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Jak ci to miałem powiedzieć?
- A tak – powiedziała i siadła obok mnie. Po chwili połączyła nasze usta. – Też cię kocham. – wyszeptała mi do ucha. – Wiem, że się nie znamy ale chcę spróbować .

***PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ***

***Blanka***

Między mną a Michałem wszystko się układało. Z rakiem dzielnie walczyłem jednak lekarze nie dają mi już nadziei. Umieram i nie potrafię nic zrobić. Skończyłem kolejną chemię. Teraz czekam na Michała.
- Cześć kochanie – podszedł i mnie pocałował.
- Cześć. Michał?
- Poczekaj chwilę. Powiedział i wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Klęknął – Blanka czy wyjdziesz za mnie? Wiem że to mało romantycznie ale… - przerwałam
- Michał przepraszam ale nie. Nie potrafię ci tego zrobić. Ja za chwilę mogę umrzeć. Znajdź sobie kogoś innego. Kogoś z kim będziesz szczęśliwy.
- Blanuś ale mnie nie obchodzi ile ważne z kim. A ja cię kocham.
- Michał… Przepraszam…

*** Następny dzień***

***Michał***

Zadzwonili ze szpitala. Nie chciałem tego słyszeć. Blanka… Ona… Nie żyję…  Ciężko to przeżyłem. Wszystkie formalności były czymś nie do zniesienia. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Nie ma zamiaru o niej zapomnieć.

I to już koniec :(
Wiem, że nie tego oczekiwaliście
Ale ja nie jestem w stanie już pisać tutaj
1.       Nie ma pomysłu
2.       Szkoła mnie wykańcza
To samo chyba Wam by powiedziała Paulina
Dziękujemy za każdy komentarz
Za to, że byliście i czytaliście.
Dziękujemy
:***

czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 9

*** Emilia ***

- Emi, co się dzieje? pytały zaniepokojone dziewczyny.
- Znaleziono ciało mężczyzny wczoraj, niedaleko parku.
- Myślisz, że... - Nikola nie dokończyła, bo jej przerwałam.
-Nie! Nawet tak nie myśl! Ja zaraz pojadę do szpitala i zobaczę czy to on.
- Jadę z tobą. - oznajmił Milena.
- Nie, pojadę sama. Ty jedź na uczelnię.
- Myślisz, że w twoim stanie i to jeszcze z kace pozwolę ci prowadzić?
- Nie przekonam ciebie, żebyś została i pojechała na zajęcia?
- Nie, więc zbieraj się albo jadę sama.
- No dobra, już idę.

Wraz z Mileną ubrałyśmy się i ruszyłyśmy do auta. Po około 20 minutach byłyśmy już pod szpitalem.Wysiadłyśmy z auta i ruszyłyśmy w kierunku recepcji.
- Dzień dobry. Niedawno przywieziono tu mężczyznę, którego znaleziono w parku. Gdzie on leży?
- A jest pani kimś z rodziny?
- Tak... Znaczy się nie, ale jestem jego dziewczyną.
- Dobrze, w takim razie proszę kierować się do sali 315. Trzeba iść.... - przerwałam recepjonistce, bo doskonale wiedziałam gdzie znajduje się ta sala. Wraz z Mileną udałyśmy się w kierunku windy, ponieważ ta sala była na 2 piętrze.

*** Michał ***

Kiedy się ocknąłem to nie byłem tam gdzie " zasnąłem ".Ośliepiły mnie światła. Powoli otwierałem oczy Kiedy już moglem wszystko zobaczyć, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Byłam prawdopodobnie w jakiejś sali. Zgaduję, że w szpitalu. Ściany były koloru beżowego. Na parapecie stały dwa kwiatki. Obok mojego łóżka stały jeszcze dwa inne. Zdziwilo mnie to kto leży na jednym z nich. Leżała tam Blanka! Zdziwiłem się, bo przecież Blanka leżała w innej sali. Dziewczyna nie spała tylko przyglądała mi się. Postanowiłem się odezwać.
- Cześć.
- Cześć....

*********

Hej, hay, hello :)
Przepraszam was, że taki krótki, ale nie mam czasu napisać dłuższego :/
Mam nadzieję, że Natalcia jakoś sobie poradzi z tym co tam u góry jest i nei zabije mnie za długość :D

Ps. Nie sprawdzałam błędów ;)

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 8

***Damian***

Od kilku dni nie mogę skontaktować się z Michałem. Dom stoi pusty, a jego telefon nie odpowiada. Nie ma go na treningach. Zaczynam się o niego bać. Jeszcze nigdy tak nie znikał Zawsze o wszystkim wiedziałem, a teraz nic. Przepadł jak kamień w wodę. Boję się, że to może mieć coś wspólnego z rozstaniem z Emilią. Mówiła niby, że dobrze to przyjął ale kto to wie?! Znam Michała i wiem, że się przejął, a to zniknięcie nie wróży nic dobrego. Po raz kolejny wybrałem numer przyjaciela. Odezwała się tylko poczta głosowa. Nagrywałem się już chyba  milion razy jednak zero odzewu. Policja już rozkłada ręce. Mam dość tego czekania i nie pewności. Trzeba szukać na własną rękę. W tej chwili odezwał się telefon. Zerwałem się do komórki z nadzieją, że dzwoni Michał. Na wyświetlaczu ukazało się jednak zdjęcie Emili. Odebrałem nie chętnie.
- Cześć
- Hej! Słuchaj wiem, że wolisz siedzieć w domu i czekać na wiadomości od policji ale musisz się kurde rozerwać. Jedziemy na biwak, a ty z nami. Nie przyjmuje odmowy.
- Emi. Proszę cię. Nie mam najmniejszej ochoty.
- Kurde Damian ogarnij swoje szanowne cztery litery! Myślisz, że mi nie jest ciężko!? Myślisz, ze mi to lata?! Codziennie obwiniam siebie za to, bo przecież zniknął po mojej z nim rozmowie!
- Przepraszam zachowuje się jak kretyn.
- Znajdzie się. Nie ma innej opcji. Potrzebuje po prostu chociaż na chwilę zapomnieć. Pojedziemy na jeden dzień i wracamy. Obiecuję.
- Czyli kiedy to?
- Jutro o 9 przyjadę po ciebie.
- Kto eszcze będzie?
- Milena i Nikola. Jak chcesz kogoś wziąć to mów. Tylko mam wolne jedno miejsce.
- Nie. Nie chcę.
- To do jutra.
- Cześć.
Rozłączyłem się i bezsilnie opadłem na kanapę. Z chęcią zostałbym w domu ale Emi ma rację. Wydaję mi się, że tylko ja się przejmuję zniknięciem Michała. Nie widzę tego co przeżywają inni.

***Emilia***

Byłam wściekła na Damiana. Po raz kolejny próbował pokazać mi, że w ogóle nie przejmuję się zniknięciem Miśka. Ja go dalej kocham. Nie potrafię jednak być z nim wiedząc, ze on nic do mnie nie czuję. Widzę przecież jak patrzy na Blankę. On kocha ją nie mnie. Kiedy tak rozmyślałam zadzwonił mi telefon. Dzwonili ze szpitala. Lekarz nie chciał nic powiedzieć. Kazał tylko szybko przyjechać. Zerwałam się jak oparzona. Złapałam tylko kluczyki i już byłam w drodze. W szpitalu znalazłam się po 10 minutach. Wbiegłam do sali gdzie leżała Blanka. Zobaczyłam zaścielone, puste łóżko, a aparatura wyłączona. Przeraziłam się. Wybiegłam z Sali. Akuratnie szedł lekarz.
- Przepraszam, gdzie jest Blanka?
- Proszę za mną i proszę się uśmiechnąć.
Od niechcenia wykonałam polecenia lekarza i poszłam za nim. Bałam się, że zobaczę najgorszy widok. Kiedy lekarz otworzył mi drzwi do Sali moje oczy zaszkliły się. Wbiegłam do Sali i rzuciłam się Blance na szyję. Nigdy jeszcze nie byłam taka szczęśliwa.
- Kobieto! Puść mnie, bo mnie udusisz! – zaśmiała się Blanka.
- Kurde daj mi się nacieszyć. Przez ostatnie parę tygodni widziałam cię nieprzytomną.
- Też cię kocham.
- Świnia. Ładnie to tak mnie straszyć?
- Jakbym wiedziała, ze tak się przejmiesz to bym nie kazała lekarzowi nic nie mówić. Możesz mi powiedzieć co się stało?
- Chyba powinnam – opowiedziałam całe zdarzenie
-A ten kierowca?
- To Michał Kubiak. Od nie dawna nasz przyjaciel.
- Wróć! Ten Michał?! Jak to przyjaciel?!
- Tak. Kiedy to się stało strasznie się przejął. Codziennie tutaj był i nie chciał iść. Pobił się nawet ostatnio z Sebastianem. SEBASTIAN! Idiotka z mnie! Przepraszam kochana ale muszę już iść. Za dwa dni wpadnę, bo wyjeżdżamy.
- My?
- No ja, Milena, Nikola i Damian. Więcej za dwa dni ci opowiem. Pa
- Cześć.
Wybiegłam z sali i wsiadłam do samochodu. Kierowałam się do mieszkania Libero. Po pięciu minutach byłam na miejscu. Podeszłam do drzwi, zadzwoniłam i z niecierpliwością czekałam aż Mały mi otworzy. Wparowałam wściekła do mieszkania i siadłam na kanapie.
- Co się stało?
- Jestem idiotką! Ogarniasz?!
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- Jestem niemalże pewna, że ze zniknięciem Michała ma coś wspólnego Sebastian. Dzień przed jego zniknięciem Seba mówił Michałowi, żeby nie zbliżał się do Blanki, a on to zignorował i trochę się pobili. Pamiętasz?
- Kurde. Masz rację. Jedziemy do niego.
- Nie! To nie ma sensu i tak się nie przyzna. Zostawmy to dla siebie. Jak będę wracać wstąpie na policję i to powiem.
- Jak wolisz.
- To ja już idę. Pa.
- Cześć.
Tak jak mówiłam tak zrobiłam. Pojechałam na policje i złożyłam nowe zeznania. Wróciłam do domu, strzeliłam drzwiami i zamknęłam się w swoim pokoju. Dziewczyny od razu zaczęły się d mnie dobijać i pytać co się dzieje. Olałam je. Rzuciła się na łóżko i próbowałam uspokoić. Po chwili jednak wstałam i zaczęłam się pakować. Najpotrzebniejsze rzeczy włożyłam do plecaka, z szafy wyjęłam śpiwór i namiot i wszystko zaniosłam do korytarza. Ułożyłam po ścianą, a następnie udałam się do kuchni i otworzyłam szafkę. Wyjęłam z niej kieliszki i czerwone wino. Zabrałam wszystko do salonu gdzie siedziały dziewczyny. Nic się nie odezwały. Czekały cierpliwie aż sama zacznę mówić.

***Milena***

Razem z Nikolą siedziałam w salonie. Kiedy do pokoju weszła Emilia ucichłyśmy. Siadła w fotelu i otworzyła wino. Nie oszczędzała sobie. Kiedy kończyła drugą butelkę zaczęła się żalić.
- Wiecie co? Mam już dość. To przeze mnie Misiek zaginął. Rozmawiałam z Nim i zerwaliśmy tylko, że ja go kocham. Tęsknie za nim i bardzo się o niego boję. Chciałabym aby przyszedł, objął mnie swoim silnym ramieniem i pocałował. Chciałabym usłyszeć jeszcze z jego ust, że mnie kocha, ze nazywa mnie swoją myszką. Zazdroszczę tej Blancę. Teraz jak się wybudziła to…
- Co kurwa?! – wrzasnęłam przerywając jej monolog.
- Nie mówiłam Wam. Dzisiaj dzwonił do mnie jej lekarz i kazał przyjechać do szpitala. Myślałam, że coś się stało ale nie. Okazało się, że Blanuś się wybudziła. No i pogadałyśmy chwilę – przerwała aby wypić kolejną porcje Iwna. Tym razem z butelki – I wtedy pomyślałam, że to Sebastian może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Miśka.
Gdy to powiedziała opadła z sił i momentalnie zasnęła.

***Emilia***

Rano obudziłam się skacowana. Nie pamiętam z wczorajszego wieczoru nic. Żeby tego było mało ktoś nagminnie próbował się ze mną skontaktować. Jak się później okazało dzwonili z policji. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo
- Dzień Dobry. Mówi młodszy aspirant komendy w Jastrzębiu-Zdroju Wojciech Urban. Czy dodzwoniłem się do pani Emili Malinowskiej?
- Tak. Przy telefonie.
- Chyba nie mam dla panie najlepszych wiadomości. Wczorajszej nocy, nie daleko parku znaleziono ciało mężczyzny… mocno poturbowane. To nie musi być pan Michał.
Zamurowało mnie. Łzy napłynęły mi do oczu, a telefon wysuwał się z dłoni. Nie słuchałam co mówi dalej policjant. Moje myśli pozostały przy tamtych słowach.
- Emi? Co się dzieję? – pytały zaniepokojone dziewczyny.
- Znaleziono ciało mężczyzny…


_______________
Hejka :)
Przepraszam z opóźnienia i błędy :)
Podobało się? Żyję?
Od razu mówię, ze Paulina nie ma nic z tym wspólnego xd
Buziak :***

sobota, 31 października 2015

Rozdział 7

Za karę za to, że spóźniłem się na trening musiałem zrobić dodatkowe okrążenia.  Wszystko byłoby fajnie gdyby potem trener nie dał nam wycisku. Mówiąc to mam na myśli tylko siebie, bo tylko na mnie się "uwziął". W końcu po 1,5h katorga się skończyła. Zły i na siebie, i trochę na trenera poszedłem do szatni. Mały od razu zauważył mój zły humor, bo zaraz po wejściu do szatni zaczął wypytywać.
- Ej, Michał co się stało?
- Nic. - warknąłem.
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. Mów o co chodzi.
- Ehh... jestem zły na siebie o to, że spóźniłem się na ten cholerny trening, jestem zły na trenera za to, że dał mi niezły wycisk na treningu i jestem zły na to, że przez ciebie dałem temu cholernemu człowiekowi satsfakcję.
- Co? Czekaj... Czemu przeze mnie znowu? I komu, i jaką satysfakcję dałeś?
- No bo po pierwszym treningu pojechałem do szpitala i tam był Sebastian. Posprzeczałem się z nim trochę i poszarpaliśmy się. W końcu dałem za wygraną i pojechałem przemyśleć parę spraw. Potem wrócięłm do szpitala i w sali na której leży Blanka nie było nikogo oprócz niej. To wszedłem do środka i chwilę później przyszedł Sebastian. Zaczęliśmy się kłócić, ale niedługo, bo ty zadzwoniłeś. No i po twoim telefonie wyszedłem z sali i przyjechałem tutaj.
- Okej, a o co pokłóciliście się z Sebastianem?
- On stwierdził, że mam nie przychodzić więcej do szpitala, a ja jak to ja nie odpuściłem no i jakoś tak wyszło.
- Oj Michał, Michał. Mówiłem ci już daj ty sobie spokój. Sam widzisz, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Nie. Ja już powiedziałem, że będę ją codziennie odwiedzał. Jak sam wiesz, zawsze słowa dotrzymuję.
- Ale ty uparty jesteś?
- Teraz to odkryłeś?
- Nie, ja to wiedziałem już na początku naszej znajomości.
- No widzisz.
Po tej rozmowie udałem się pod prysznic. Po upływie około 10 minut wyszedłem spod prysznica, ubrałem się i pojechałem do domu. Po powrocie do domu zrobiłem sobiecoś do jedzenia i po chwili zaczął dzwonić mój telefon. Poszedłem do salonu sprawdzić kto to. Dzwoniłą Emilia, więc szybko odebrałem.
- Hej, Kotek.
- Hej, Michał musimy porozmawiać.
- Okej, to słucham.
- Ale to nie przez telefon.
- No dobra to kiedy chcesz się spotkać?
- Najlepiej byłoby dzisiaj.
- Okej, to o której możesz się spotkać?
- Teraz.
- Dobra, to ja zaraz przyjadę do ciebie,
- Nie, spotkajmy się w parku.
- Dobra, już jadę.
- Okej.
Rozłączyłem się ze swoją dziewczyną, wziąłem kluczyki, poszedłem do auta i pojechałem w umówione miejsce. Po 10 minutach byłem na miejscu.
- Hej, skarbie. - powiedziałem i chciałem pocałować dziewczynę, lecz ta odsunęła się ode mnie. Zdziwiło mnie to.
- Cześć. Michał muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.
-Tak nie może być.
- Ale jak?
- Ostatnio prawie wcale nie widujemy się, nie masz dla mnie czasu.
W sumie to Emi ma racię, ale ja po prostu nie wiem czemu, ale nie chcę się z nią spotykać, Czyżby ten związek to było tylko zauroczenie? A może to było tylko po to, żeby to wszystko co siedzi we mnie zagłuszyć? Nie wiem już sam.
- Michał czy ty mnie jeszcze kochasz?
- ... - nic nie odpowiedziałem.
- Michał!
- Przepraszam. - wydusiłem tylko z siebie. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.
- Czyli chcesz to zakończyć?
- Tak. - spuściłem głowę na dół. Emilia odeszła nic nie mówiąc. Ja poszedłem w drugą stronę. Szedłem sobie parkiem kiedy nagle usłyszałem wołanie.
- Mówiłem ci już, że masz się odpierdolić od Blanki i nie przychodzić do szpitala.
- A ja ci mówiłem, że nie będziesz mi mówił co mam robić... I co z kolegami przyszedłeś, bo sam się boisz?
Za to co powiedziałem dostałem mocno w brzuch. Póniej jeszcze kilka razy dostałem i już z późniejszych wydarzeń nie zapaniętałem nic.

***********

Cześć kochani :*
Jak wam się podoba rozdział? :D
Napiszcie opinie w komentarzach :)
Żeby było koeljny rozdział jest jeden warunek.
Pod tym rozdziałem muzi być min. 6 komentarzy, ale 1 osoba może napisać tylko 1 :)

sobota, 24 października 2015

Rozdział 6

Nie dość, że mam ogromnego kaca to jeszcze za dwie godziny mam być na treningu. Po prostu pięknie! Zaraz po zwleknięciu się z łóżka poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki tabletki, a z lodówki wziąłem wodę. Szybko zażyłem leki i poszedłem się przebrać. Przy okazji spakowałem torbę na trening. Po około godzinie byłem gotowy. Jako, że miałem jeszcze trochę czasu to postanowiłem obejrzeć telewizję. Nie było mi to jednak dane, bo ktoś niustannie dobijał się do mojich drzwi. W końcu poszedłem otworzyć. W drzwiach stał Zbyszek.
- Hej Zbyszek. Co ty tu o tej porze robisz?
- Przyszedłem z tobą pogadać.
- O czym?
- O tobie.
- O mnie?
- Tak.
- Dobra, to chodź do środka.
Bartman posłuchał mnie i juz po chwili siedzieliśmy na kanapie w salonie.
- Więc powiesz mi wreszcie o co ci chodzi?
- O jaką lekcje ci chodziło?
- Nie rozumiemem.
- No, bo jak wczoraj gadaliśmy przez telefon to ty powiedziałeś, że dziękujesz mi za tą lekcję.
- A o to chodzi!
- No... Więc?
- To już nieważne.
- Michał...
- Zibi, może kiedy indziej ci to wyjaśnię, bo teraz spieszę się na trening.
- Ehh... no dobra.
Bartman wstał z kanapy i udał się do drzwi. Kiedy siatkarz wyszedł ja wziąłem torbę i ruszyłem do auta. Po 15 inutach byłem już na hali. Poszedłem do szatni. W środku było już kilku chłopaków  z drużyny. Powygłupialśmy się chwilę i poszliśmy na salę. Po skończonym trreningu udałem się prosto do szpitala. Emilia tam była także nie musiałem zajeżdżać po nią.  Gdy chciałem już wejśc do sali ktoś mnie odepchnął od drzwi.
- Nie  wchodź tam. - warknął Sebastian.
- Bo co?
- Bo ci nie pozwlam.
- Pff.... Nie możesz mnie wyrzucić! - krzyknąłem.
- Mogę.
W tym momencie Sebastian złapał mnie za ubranie i wyprowadził ze szpitala.
- I nie przychodź tu więcej!
- Bo co?
- Bo się inaczej policzymy.
- Boję się... - powiedziałem z wyczuwalnym sarkazmem.
- Wypierdalaj mi stąd i nie przychodź tu już.
Nic nie odpowiedziałem tylko odszedłem wkurzony. Wsiadłem do auta. Nie pojechałem jednak do mieszkania tylko pojechałem w pewne miejsce. Było ono moim ulubionym. Zawsze tam jeździłem kiedy byłem zdenerwowany. W tym miejscu zawsze się wyciszam. Pojechałęm nad małe jezioro. Siedziałem tam dobrą godzinę i myślałem. Postanowiłem nie dać się zastraszyć Sebastianowi.Pojechałem więc do szpitala. Poszedłem pod salę na której leżała Blanka. O dziwno nie było tam Sebastiana. Postanowiłem skorzystać z okazji i  wszedłem do śsrodka.
- Mówiłem ci już żebyś tu więcej nie przychodził. Wyjdź stąd.
- A ja ci mówiłem, żebyś nie mówił mi co mam robić.
W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Dzwonił Mały.
- Hallo?
- Michał do cholery jasnej gdzie ty jesteś?
- W szpitalu.
- Od 30 minut powinieneś być na treningu. Trener jest na ciebie wściekły.
- O cholera. Powiedz trenerowi, że za 15 minut będę.
- Okej, ale śpiesz się.
Nie odpowiedziałem mu nic, tylko się rozłączyłem i wyszedłem ze szpitala. Nie zwracałem teraz uwagi na przepisy. Musiałem być za 10 miinut na treningu. Z ledwością, ale zdążyłem. Oczywiście trener się na mnie wydarł i powiedział, że to ostatni raz kiedy się spóźniłem.


*****
Siemanko, siema, hejka, hej :D
Czemu pod ostatnim postem był tylko 1 komentarz? :(
Smutno :/
Rozdział trochę później za co przeoraszam, ale nie byłam w stanie napisać go wcześniej.
I teraz kiedy nie będzie tu 5 komentarzy nie będzie rozdziału :*
Ps. Jak są jakieś błędy to przepraszam, ale nie sprawdzałam. 

sobota, 10 października 2015

Rozdział 5


*** Bartman ***

- Kubiak co jest z Tobą tam nikogo nie ma! - wrzeszczałem.
Był blady jak ściana. Przez głowę przeszła mi myśl, że zaraz odpłynie. Cholera. Wiedziałem, że jest kiepsko ale nie myślałem, że aż tak. Zatrzymałem się na parkingu i Michał wyskoczył z samochodu a ja za nim.
- Gdzie idziesz?! - wołałem
- Przed siebie- odburknął- Daj mi spokój i nie idź za mną.
- Michał ja Cię prze...
- Dobra, dobra wracaj do Małego. Później do Was wpadnę. Cześć.

*** Michał ***

Co się ze mną dzieję?!?!?! Jak tak dalej pójdzie to do psychopatkowa mnie wyślą! Bierzesz się Kubiak za siebie. Czasu nie cofniesz, a marnowanie życia na strach nie jest dobrym pomysłem. Włożyłem słuchawki do uchu i przy piosence Eldo-Granice wracałem do szpitala. Puszczałem ją w kółka a jej słowa dawały mi do myślenia. Po raz pierwszy w pełni zrozumiałem sens tej piosenki. W szpitalu byłem przed czternastą. Sebastiana nie było więc obyło się bez kłótni. Zabrałem Emi do pizzeri, ona wybierała, jedliśmy bardzo wartościowy obiad.
- Wracamy do domu? A potem idziemy na imprezę? - spytałem.
- Okey. Mi pasuję. I tak nie miałabym co robić.
- To teraz Cię odworze do domu, a potem pożyczam Twoje autko bo jakoś do domu muszę wrócić.
- O nie ma takiej mowy. Jadę Cię odwieźć a potem wracam do siebie.
- Ale ja prowadzę.
- Ehhh... Zaproś swojego kumpla.
- Żeby znowu mu odbiło. Jest ich teraz dwóch.
- Z przyjemnościa poznam. To co jedziemy?
- Daj kluczyki.
W drodzę do domu było już inaczej. Jechałem normalnie ale czujnie. Niezatrzymywałem się przed przejściami. Radziłem sobie. Chyba wszystko zaczyna wracać na właściwe tory. Gdyby nie ta akcja ze Zbyszkiem to pewnie dalej bym się tak zachowywał. Kiedy dojechaliśmy pod mój dom oddałem Emi samochód i patrzyłem jak znika. Następnie wybrałem numer Małego i czekałem aż odbierze.
- Kurcze Michał gdzie jesteś? - zaczął
- Daj na głośnomówiący.
- Już. Możesz powiedzieć o co chodzi bo Zbyszek tutaj jak na szpilkach siedzie
- Wcale nie- oburzył się atakujący.
- Dobra chłopaki żyje i Zbysiu dziękuję za tą lekcję.
- Jaką lekcję- spytali równocześnie.
- Nie ważne. Kurcze ile tu schodów.
- Gdzie Ty jesteś?
- Winda się popsuła i muszę na 14 piętro wyjść na nogach. Jak ja to potem zrobię to powinni mi order dać. Dobra bo nie powiem Wam po co dzwonię. Dzisiaj o 18 w klubie tym co zawsze. Mały wiesz gdzie prawda?
- Nie zabardzo, bo jest ich trochę.
- Tam gdzie się spiłeś i przywoływałeś pok...
- Już wiem. Nie musisz kończyć.
- Ale ja chcę wiedzieć wtrącił się Bartman.
- Zbysiu On przywoływał
- Nie kończ- mówił wkurzony Wojtaszek.
- Mów, mów- ponaglał Zbyszek
- Pokemony. Ej a właśnie Emilia jeszcze będzie.
- Czy ja o czymś nie wiem?  - spytał Bartman. - Bo ten na to imię się zawiesił i się nie rusza
- Nie spokojnie- kurcze. Przecież Damian zakochał się w Emi. I co ja mam mu teraz powiedzieć- Sorry Mały ale ona jest moją dziewczyną?
- Coś Ty powiedział?! - wrzasnął Zbyszek
- Nic- powiedziałem to na głos?
- Jak myślicie mam u niej szansę?  - spytał nagle Wojtaszek. Czyli nie słyszał.
- Kubiiiii... Powtórz to co przed momentem powiedziałeś.
- Okey. To do później chłopaki.
- Cześć.
Wstałem i poszedłem się ubrać. Wziąłem szybki prysznic i powędrowałem do kuchni. Zrobiłem sobie płatki i kontynuowałem ubieranie. Długo nie musiałem wybierać. Jeansy i biały T-shirt wydawały mi się odpowiednie.

*** Emilia ***

Gdy wróciłam do domu była już 16. Miałam mało czasu, a w dodatku Nikola urządziła sobie przesłuchanie. Skąd ona brała te pytania to ja nie wiem. Wzięłam prysznic i swoje kroki skierowałam ku szafie. Wybrała miętową sukienkę i lity w tym samym kolorze. Równo o 18 byłam gotowa. Kilka minut później zjawił się Kubiak. Udaliśmy się do klubu i czekaliśmy na chłopaków. Po chwili się zjawili.
- Cześć wszystkim- powiedział Mały.
- Kogo to moje oczy widzą. Zbigniew Bartman. Całuje rączki.
- Zbyszek tobie do końca odwaliło- skomentował Kubi, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Blanka. Miło mi. To co idziemy tańczyć?
- Mogę prosić- spytał Bartman. - Ta dwójka ma sobie coś do powiedzenia.

*** Michał ***

- O co chodzi Zibiemu? - spytał Wojtaszek kiedy nasze towarzystwo się oddaliło.
- Chyba będziesz musiał zapomnieć o Emilii. - powiedziałem.
- Czemu? Kto mnie ubiegł? Znam go? Nogi powyrywam.
- No mam nadzieję, że nie. Damian. Emilia to moja dziewczyna.
- Od kiedy? Stop! Co?!
- Kocham ten Twój zapłon- zacząłem się śmiać- Od wczoraj. Wybacz.
- Nie.
- Sfochana księżniczka? No Mały wiem, że udajesz. Idę po coś do picia.
- O nie ma takiej opcji. Po Twoim ostatnim przynoszeniu napoji kiepsko ze mną było.
- To chodz ze mną- podeszliśmy do baru i moim oczom ukazała się znajoma sylwetka.

*** Sebastian ***

- Jeszcze raz to samo- powiedziałem do Barmana. - No i to w skrócie cała historia z dzisiaj- swoje słowa skierowałem już do Bartka i Dawida.- Co ja mam robić?
- Daj sobie spokój i skończ już pić, bo ... - urwał Bartek.
- Bo? - spytałem i zobaczyłem Kubiaka. Nie czekałem na odpowiedź przyjaciela. - Wypieprzaj stąd! - wrzasnąłem do siatkarza- Co już Ci się Emi znudziła i kolejną wyrwać przyszedłeś? - zamachnąłem się i moja pięść wylądowała na twarzy Michała. To jednak nie był dobry pomysł, bo on miał nademną przewagę, a mianowicie był trzeźwy i wiedział gdzie uderza.

*** Michał ***

- Michał!- Usłyszałem znajomy głos. - Damian co oni wprawiają. Michał no daj mu spokój.
- Coś Ty taki spokojny? - aż dziwnie widzieć Zbyszka nie wkurzonego w takich sytuacjach
- Nic. Uuuuu...
- No co będzie siwe i tyle.
- Kto zaczął?
- Sebastian. Nawet powiem Ci, że nie zabardzo wiem o co mu chodziło. A że mi przywalił to mu oddałem. Gdzie masz Emilie?
- Poszła do toalety. Dobra Damian mów co tu się stało.
- Haha- zaczął się śmiać libero- a wogóle Michał da mi dojść do słowa? No dobra to było tak, że ... - opowiedział całą historię- no i potem zjawiłeś się ty- zakończył.
- Michał! Kto Ci to zrobił? - usłyszałem głos Emili.
- O jejku poszedłem z Małym po napoju i zerwałem od kogoś przez przypadek.
- A czy ten przypadek nie ma na imię Sebastian, Bartek i Dawid.
- Mycha daj sobie spokój. Skoro im tak wygodniej. To zejdzie.
- A Ty to widziałeś? - zaczęła się śmiać.
- Nie- ubrałem okulary na nos i dostałem do rąk lusterko- osz w mordę jeża. To jest na pół twarzy! I z czego się debile śmiejecie?
- Z niczego- odparli przez łzy
- Emi idziesz tańczyć- spytałem i po chwili już oddalałem się w kierunku parkietu. Kiedy wróciliśmy do stolika zastaliśmy chłopaków w kiepskim stanie, a szczególnie Wojtaszka, któremu zaczynała palma odbijać. - Chyba po zabawie.
- Nie. Czemu? Ich się odwiezie do domu a my wrócimy się bawić.
- Skoro nalegasz. Pomóż mi teraz bo z Małym będzie łatwo, gorzej ze Zbyszkiem. - Jak na komende Zbyszek wstał i udał się w kierunku wyjścia.  Ja złapałem Wojtaszka i ruszyłem za nim. Odwiozłem ich do domu, a sam wróciłem do klubu.
W domu byłem około godziny drugiej. Wziąłem szybki prysznic i padłem na łóżko ze zmęczenia. Obudziłem sięw południe nieźle wstawiony. Chyba najgorsze było to, że za dwie godziny miałem mieć trening.

-----------------------
Rozdział wymęczony ale jest :-) Przepraszam za błędy ... rozdział pisany na telefonie ;-)

czwartek, 17 września 2015

Rozdział 4


*** Sebastian ***

Kiedy Emilia powiedziała mi o całym zajściu to nogi się podemną ugieły. Bez sił opadłem na krzesło i rękoma zakryłem twarz, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Dałby wszystko, żeby tylko Blanka wyszła ze szpitala, żeby żyła. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Po chwili wstałem i wszedłem do sali. Usiadłem na krześle i złapałem Blanke za rękę. Kątem oka zobaczyłem, że ten cały Michał skończył rozmawiać i podszedł do Emii.

*** Michał ***

Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Zbyszek. No tak jeszcze Jego mi trzeba było. Odebrałem.
- Cześć Zbyszku! Co Cię tak nagle na dzwonienie wzięło?
- Cześć! Gdzie jesteś?
- W szpitalu- i usłyszałem jak zaczyna się krztusić napojem.
- Gdzie ku*wa jesteś?!
- Ja tu w odwiedzinach spokojnie!!!
- Okey ale dom to mogłyś zamykać
- Skąd wiesz czy mój dom jest otwarty czy nie?
- Bo dzwoniłem, pukałem a ty nic. Damian mi powiedział, że już po treningu więc wbiłem Ci do domu, bo się przestraszyłem- powiedział Zbyszek i usłyszałem dźwięk zamykanej lodówki.
- Drogi Zbyszku- skoro ja tak mówię to jest źle- Nie wyżeraj mi kuźwa lodówki! I ręce precz od sushi!!!
-To Ty masz sushi?!?!?! - Brawo Kubiak- No to ten czekam i faktycznie jest dzięki- rozłaczył się.
Schowałem telefon do kieszeni i podszedłem do Emili. Odwróciłem ją do siebie i nasze spojrzenia się spotkały. Nie wiem czemu ale po chwili moje ręce wylądowały na jej biodrach a moje usta wpiły się w jej. Przez chwilę czułem opór ale po upływie paru sekund Emi odwzajemniła pocałunek i zaplotła ręce na mojej szyji. Po chwili oderwałem się od dziewczyny, przeprosiłem i wyszedłem. Dziwnie się czułem. Z jednej strony coś mi mówi, że powinienem być przy Blance ale z drugiej strony ta dzisiejsza sytuacja.

*** Emilia ***

Stałam jak wryta. Odprowadzałam Michała wzrokiem do wyjścia. Kiedy wyszedł otrząsnęłam się i bez sił opadłam na podłogę. Swoją dłoń skierowalam do warg i delikatnie je musnęłam po czym łzy napłynęły mi do oczu. Czemu odwzajemniłam ten pocałunek? Czemu go nie odepchnęłam? Ja ... On... On jest... Nie no Emi ogarnij się! On to zrobił dla zabawy! A co jeśli nie?

*** Michał ***

Przyjechałem do Żor i z hukiem wpadłem do domu. Zbyszek w najlepsze leżał na kanapie i ogladał film.
- Co Cię sprowadza? - spytałem bez emocji
- No wiesz co? Ja tu do Ciebie z Włoch przylatuje a Ty taki nie miły.
- Do rzeczy Zbyszku, do rzeczy- ponagliłem przyjaciela.
- No serio tylko tak przyleciałem
- Niech będzie, że Ci wierzę Zbysiu.
- A tak w ogóle to po co byłeś w szpitalu? Niechcesz nie mów
- Długa historia i Zbyszku mam prośbę. Mógłbyś dzisiaj przenocować u Małego? Ja muszę załatwić pewną rzecz
- Okey ale i tak się nie wywiniesz z rozmowy- odparł Bartman i wyszedł.
Od razu wziąłem telefon i zadzwoniłem do Emilii. Bałem się trochę, że nie odbierze ale się pomyliłem. Umówiłem się z nią na dzisiaj i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Nawet nie wiem kiedy zleciały te dwie godziny. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerwałem się z kanapy i otworzyłem drzwi.
- Cześć- zaczęła Emilia- Chyba musimy szczerze pogadać skoro aż tak Ci się spieszyło.
- Chodzi o dzisiejsze zdarzenie- mówiłem i zamykałem drzwi- Czego się napijesz?
- Wody. Michał zapomnijmy o tym. Dobrze wiesz, że to pod wpływem tego wszystkiego co się teraz dzieję zrobiłeś.
- Ale Ty mnie nie powstrzymałaś, a wręcz odwrotnie. Wiem, że się praktycznie nie znamy ale to co teraz czuję jest dziwne. Z jednej strony Blanka a z drugiej Ty.
- Nierozumiem
- Chodzi o to, że coś mi mówi żebym był przy Blance ale teraz po dzisiejszym zajściu coś się we mnie odblokowało i się chyba zakochałem.
- Szczęścia- powiedziała smutnym głosem.
- Chodzi o Ciebie- powiedziałem i pocałowałem ją. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Emi chciała uciec więc złapałem ją za rękę. To co zobaczyłem zmieszało mnie- Co to jest?  - spytałem pokazując na cięcia- Czy Ty się ciełaś?
- Michał- popatrzyła na mnie ze łzami w oczach- proszę Cię puść mnie
- Nie do póki mi wszystkiego nie powiesz
- A co Ty Matka Teresa?
- Emi proszę
- Przecież i tak nic Ci to nie da. Pewnie nawet nie zrozumiesz czego to robiłam.
- Daj mi szansę- powiedziałem i czekałem na jej reakcję.
- Okey. Ja wcale nie jestem jedynaczką- mówiła drżącym głosem- Ja mam. A w zasadzie miałam siostrę. Raz na wakacjach nad morzem bawiłyśmy się na pomoście. Miałam wtedy dwanaście lat a moja siostra pięć. W pewnym momencie zaczełyśmy się przepychać i wpadłyśmy do wody. Mnie znaleźli, Pati już nie. Jacyś obcy ludzie znaleźli ją na brzegu. Po tamtym wydarzeniu zaczęłam się ciąć. Obwiniałam siebie za to wszystko. Nie potrafilam sobie poradzić. Rozumiesz? Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Zawsze unikałam tej rozmowy, bo się jej bałam- rozpłakałam się na dobre.
- Nie płacz- usiadłem obok niej i obiołem ramieniem. Ona wtuliła się we mnie i płakała. - Chociaż Ci ułożyło?
- Nie. Bolało jeszcze bardziej. Nie umiałam przestać
- I po co to?
- W tej chwili sama nie wiem. Wtedy mi pomagało ale to tylko kilka minut. Teraz ilekroć spojrzę na te blizny przypomona mi się wszystko. Nie potrafię od tego uciec, zapomnieć.
- Nie płacz- powiedziałem, bo z jej oczu znowu popłynęła łza.
- Michał. Wiesz dlaczego Ci to powiedziałam? Bo Ci ufam i się kuźwa w Tobie zakochałam.

*** Wojtaszek ***

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się ale poszedłem otworzyć. Kiedy zobaczyłem kto stoi za drzwiami na mojej twarzy zagościł wielki banan.
- Zbyszek
- We własnej osobie. Przenocujesz mnie Mały?
- Nie jestem Mały. Wchodź.
- Dzik mnie wypalił. Zasłonił się niby ważną sprawą ale on mi nie powie.
- To dość skomplikowane.
- To Ty wiesz i nic nie mówisz. Opowiadaj.
- No to tak ... - opowiedziałem wszystko po kolei i czekałem na reakcję Bartmana
- Nie wieżę... wrabiasz mnie
- Chciałbym.  Dobra nie ważne. Co Cię sprowadzam do Polski?
- Powiedzmy, że się stęskniłem za Wami- zaczął się śmiać. Pogodaliśmy jeszcze trochę i poszliśmy spać.

*** Michał ***

Obudziłem się rano i zobaczyłem obok Emilie. Czyli to nie sen. To wszystko się naprawdę wydarzyło. Wstałem z łóżka i udałem się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Usmarzyłem jajecznice, zrobiłem tosty, dwie kawy i polożyłem wszystko na tacy po czym zaniosłem do sypialni. Polożyłem na szafce i nachyliłem się nad Emi. Zacząłem ją delikatnie łaskotać.
- Kuźwa- powiedziała nie otwierając oczu- Sebastian idź pomęcz Nikole a mi daj spać! Słodkie sny mi się śnią
- Skarbie to nie Sebastian- zacząłem się śmiać
- Czyli to nie sen? A ja właśnie się wygłupiłam?
- No wiesz Ty to powiedziałaś. A teraz jedz- polożyłem na jej kolanach tace z jedzeniem.
- A gdzie kwiaty? - udawała oburzenie
- No tak. Wiedziałem, że czegoś brakuje. Poczekaj- wstałem i podszedlem do okna. Urwałem kwiat storczyka i wlożyłem go do włosów Emilii- To co wybaczysz mój błąd?
- Oj Kubiak, Kubiak
- Co?  Jedz a nie cały czas gadasz
- Przecież ja tego nie zjem! Narobiłeś jak dla wojska!
- Dlatego Ci pomogę- uśmiechnąłem się i zacząłem zajadać.

*** Emilia ***

Bałam się, że cały czas śnie. Może nie znamy się długo ale czuję jakbym znała Go od zawsze.
- Jedziemy do Blanki?  - spytałam
- Jak tylko się ogarniemy Mysza
- To ja już gotowa
- To biorę kluczyki i jazda
- Jedziemy moim i nie ma odmowy
- ehhh...
Kiedy byliśmy na miejscu skierowaliśmy się pod odpowiednią salę. Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam, że nie ma nigdzie Blanki. Akuratnie szedł jej lekarz.
- Przepraszam. Gdzie Blanka?
- Została przewieziona na inną salę. 37 dokładnie. Jej stan się trochę polepszył ale nadal istnieje zagrożenie życia. Niepokoją mnie tylko wyniki niektorych badań ale o tym niestety nie mogę teraz powiedzieć. Muszę pierwsze porozmawiać z pacjentką i porobić dodatkowe badania.
- Dziękujęmy- powiedziałam i udałam się w kierunlu wskazanym przez lekarze. Obok mnie szedł Michał. W sali siedział Seba. Nie ucieszył się na widok Michała, a i on to chyba zauważył, bo postanowił nas opuścić.
- To co? Teraz będziesz krok w krok za tym palantem latać? - spytał Sebastian.
- O co Ci chodzi?
- O co? O to, że cały czas z tym Michałem jesteś! Zapomniałaś co zrobił?
- Nie zapomniałam! Ale On jest nie winny! To tylko i wyłącznie Twoja wina!
- Masz rację! Wiesz co leć sobie do tego idioty!
- Jak Go nazwałeś?
- Czyżbyś się zakochała, że Go tak bronisz?
- A co Cię to!
- Świetnie wielka Emilia zakochała się w mordercy! To co może jeszcze parę stworzycie!
- A nie mogę być szczęśliwa! Kocham Go tak trudno Ci to zrozumieć! - nawet nie wiem kiedy Kubiak przyszedł do sali
- Jakiś problem Skarbie? - spytał Michał
- Nie- odpowiedziałam i spojrzałam na Sebe. Stał mocno wkurzony.
- Wyjdź stąd! - wrzasnął- Wyjdź i nie przychodź! Kim Ty jesteś co? Najpierw sprawiasz, że Blanka walczy o życie, a teraz pobawisz się Emi! Jak Ty człowieku w lustro patrzysz! Zejdź mi z oczu!
- Nie wyjdę, bo Ty mi kazałeś. I tak miałem wychodzić ale nie zamierzam przestawać tu przychodzić.  - odpowiedział spokojnie przez co jeszcze bardziej wyprowadził Sebastiana z równowagi- Idę spotkać się z chłopakami- mówił już do mnie- Koło 14 przyjdę po Ciebie i pojdziemy coś zjeść.  Co Ty na to?
- Okey- odparłam i Kubiak pocałował mnie w czoło.

***Michał***

Mały i Bartman już na mnie czekali.
 - To co robimy? - spytałem
- Ja zostaję tutaj, a Ty jedziesz w pewno miejsce ze Zbyszkiem.
- Zaczynam się bać- powiedziałem
- Prawdę mówiąc masz czego- zażartował Bartman- Wsiadaj.
Po chwili jechaliśmy ulicami Jastrzebia-Zdroja. Bartman jechał co raz szybciej a ja wpadałem pomału depresję
- Bartman zwolnij! - wrzasnąłem i zorientowałem się, że dojeżdżamu do miejsca wypadku. Zamknąłem oczy i widziałem dziewczyne wchodzącą na przejście- Bartkam stój! Zabijesz ją!
- Kogo?
- Tą dziewczynę! - za późno, dziewczyna opadała na ziemie- Bartman zatrzymaj się! Zabiłeś ją!
- Kubiak co jest z Tobą! Tam nikogo nie ma!

-------------
No dobra chyba idę się gdzieś schować :-D
Trochę za dużo się tu dzieję.  :-D
Rozdział w moim wykonaniu jak zawsze kiepsko napisany ;-)
Dodaję wcześniej, bo w sobotę nie będę miała czasu :-\
Następny rozdział za 4 komentarze :-D Wiem, że dacie radę :-*

sobota, 12 września 2015

Rozdział 3

   ***Damian ***

Obudziłem się około godziny 10:00. Już nie miałem aż tak wielkiego kaca jak wczoraj. Przebrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem w kierunku hali. Dobrze, że Kubiak oddał mi wczoraj auto, bo w innym wypadku musiałbym tłuc się komunikacją miejską. Specjalnie wyjechałem wcześniej, żeby pogadać z trenerem. Równo o 10:30 byłem na miejscu. Wysiadłem z auta i wszedłem do hali. Szybko sie przebrałem i poszedłem do pokoju trenera.Zapukałem, jednak nikt nie otwierał. Poszedłem na salę. Akurat zastałem tam trenera z kilkoma chłopakami z klubu. Podszedłem do niego.
- Trenerze, możemy porozmawiać? - spytałem.
- Jasne, a co się stało? Jak cię coś boli to nie do mnie.
- Nie. Tu nie o mnie chodzi.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?
- Chodzi o Dzika.
- Co z nim?
- Z nim nic.
- Damian do jasnej cholery. Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - trener powoli zaczął się już denerewować.
- Bo on spowodował wypadek.
- Co zrobił?!
Opowiedziałem jemu o wszystkim.
- I chciałbym zrobić, aby nie dawał pan mu jakiegoś dużego wysiłku.
- Dobrze, a był z tym chociaż na policji?
- Nie wiem.
W tym momencie na salę wszedł Michał. Pogadałem jeszcze chwilę z trenerem i poszedłem się rozciągać.

  *** Michał ***

Po treningu trener przywołał mnie do siebie. Poczekał aż wszyscy opuszczą salę i zaczął mówić.
- Chciałem z tobą porozmawiać, Michał.
- O czym?
- Wiem co się stało kilka dni temu.
- Co?... Skąd? ....Wojtaszek!
- Tak, Damian mi powiedział, ale to nie zmienia faktu, że powinieneś iść z tym na policję.
- Byłem już.
- To dobrze, a powiedz mi w jakim jast stanie ta dziewczyna?
- Ciężkim. Lekarze nie dają jej szans na przeżycie. Co ja kurwa zrobiłem? - spytałem retorycznie. - Przecież gdybym jechał wolniej...
- Michał uspokój się. Obwinianie się nic tu nie da.
- Może ma pan racje. - powiedziałem, ale nie byłem dalej do tego przekonany. - Jadę do niej tam.
- Po co? Przecież wczoraj byłeś.
- I co z tego? Ona przeze mnie tam leży, więc ja tam codziennie będę.
- Jak chcesz.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Skierowałem się w stronę wyjścia jednak trener jeszcze mnie zatrzymał.
- Michał!
- Tak?
- Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Dzięki trenerze!
Wyszedłem z sali i udałem się do szatni. Po 15 minutowym prysznicu szybko się przebrałem i pojechałem w kierunku szpitala. Tym razem jechałem już ostrożniej. Zatrzymywałem się przy każdym przejściu dla pieszych, nawet wtedy, kiedy nikogo tam nie było. Powoli już w paranoję popadam.
Jakoś po 20 minutach byłem już na miejscu. Wysiadłem i ruszyłem do odpowiedniej sali na OIOM'ie. Przy jej drzwiach stała tylko Emilia.
- Hej, gdzie reszta? - spytałem. Ona nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła się, Dopiero wtedy zobaczyłem, że płakała. - Ej, co się stało, że płakałaś?
- ... - nic nie odpowiedziała, tylko podobnie jak kilka dni temu wtuliła się we mnie. Po jakiś 10 minutach postanowiłem ponowić próbę dowiedzenia się czegoś.
- Powiesz mi czemu płakałaś?
- Bo... Blanka... Ona... Jej...
- Co z nią? - wystraszyłem się. Oby nie stało się to o czym myślę.
- Jej serce przestało bić... - spuściła głowę.
- Ale jak to?
- Lekarze ją teraz reanimują.
Ponownie wtuliła się we mnie i rozpłakała. Dopiero teraz spojrzałem przez okno do sali. Nie było tam łóżka na którym leżała Blanka. Nie! Jak ona tego nie przeżyje to ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
Dopiero teraz zauważyłem, że nie ma Nikoli, Mileny i Sebastiana.
- A reszta gdzie? - spytałem po chwili milczenia.
- Sebastian nie wiem, a Nikola i Mielna poszy coś zjeść.
- A ty czemu nie poszłaś?
- Bo jestem przy Blance.
- Teraz już nie. Idź coś zjeść.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Idziesz i koniec. - powiedziałem stanowczym tonem.
- No dobra, ale mam jedną prośbę.
- Jaką?
- Jakie były jakieś nowe wieści dotyczące jej stanu to poinformuj mnie o tym.
- Okej, a teraz już idź.
- Dobra, to do później.
Odeszła, a mi momentalnie napłynęły do oczu łzy. Nie wiem ile stałem w takiej pozycji, ale coś około 30 minut. W końcu przyszedł lekarz. Od razu do niego podeszłem.
- Panie doktorze, co z Blanką?
- A pan to...? A tak brat pacjentki.
- Tak, to co z nią?
- Serce pańskiej siostry w pewnym momencie przestało bić.
- Co?! Ale jak to?!
Nie wierzyłem w to co słyszę.
- Próbowaliśmy ją reanimować i... - zawiesił na chwilę głos. - i na szczęście udało nam się ją uratować. - powiedział z wyraźną ulgą. Ja też odetchnąłem głęboko.
- A w jakim jest stanie?
- Nic się nie poprawiło od ostatniej pana wizyty. Można powiedzeć, że się pogorszyło i szanse na przezycie zmalały do 15%.
- A czy takie sytuacje jak ta dzisiaj mogą się powtórzyć?
- W 80% tak, aczkolwiek nie muszą.
- Dobrze, dziękuję.
Lekarz odszedł,a  po chwili na salę została przewieziona Blanka. Po jakiś 2 minutach przyszła Emilia.
- Wiadomo już coś co z nią?
- Tak, jakieś 2 minuty temu przywieźli ją.
- Ale żyje?
- Tak, tylko, że...
- Tylko, że co?
- Szanse na przeżycie zmalały do 15%. Oprócz tego to może się powtórzyć akcja z południa.
W tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Poszedłem odebrać.


  *** Sebastian ***

Niestety nie mogłem w południe być u Blanki. Zatrzymały mnie sprawy prywatne. Do szpitala przyszedłem około godziny 14:00. Przy sali byłem po około 3 minutach. Stała juz tam Emilia i ten cały Michał czy jak mu tam, który akura zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon. Podszedłem do Emilii. Stała do mnie tyłem. Szarpnąłem ją lekko. Kiedy się odwróciła zobaczyłem, że niedawno płakała. Nic nie mówiąc przytuliłem ją. Po chwili dziewczyna opowiedziała mi co się stało.

*****

Przepraszam was, że dopiero teraz :/ 
Wcześniej nie miałam czasu. 
Komentujcie, bo pod ostatnim postem był tylko 1 komentarz :(
Jeżeli tutaj nie będzie 3 nie będzie rozdziału ;)
Także powodzenia! :D

sobota, 5 września 2015

Rozdział 2



***Sebastian***

- Blanka, Poczekaj- krzyczałem ale ona to olewała
- Zostaw ją-usłyszałem i Kinga przyciągła mnie do siebie.
- Czy Ty możesz się wreszcie odczepić! - wrzasnąłem. - Nie widzisz, że rozpieprzasz mi życie! Mam Cię ku*wa dość! Zostaw mnie!
Wybiegłem przed kino ale nigdzie nie widziałem Blanki. Siadłem na krawężniku i próbowałem się do niej dodzwonić. Bez skutku. Postanowiłem zadzwonić do Bartka. Zanim zdążył się przywitać powiedziałem
-Spieprzyłem! Spieprzyłem z Blanką! Co ja mam robić?
- Poczekaj. Co się stało?
- Poszliśmy do kina i na seansie wyszedłem do toalety. Spotkałem tam Kingę. Pogadałem z nią chwilę, a ona mnie pocałowała i to wszystko widziała Blanka! Chciałem za nią biec ale Kinga mi to uniemożliwiła i zatrzymała. Kiedy wybiegłem przed kino nigdzie nie widziałem Blanki a teraz siedzę na krawężniku. Pomóż.
- Ku*wa! Przecież ona wyjechała! Co tutaj robi?
- Chcę mnie odzyskać!
- Powiedziałeś jej, że między Wami już nic nie ma prawda?
- Dałem jej to do zrozumienia. Idę do Blanki do domu. Na pewno tam poszła. Cześć. - nie czekałem na odpowiedź tylko się rozłączyłem i poszedłem przez park, bo to najkrótsza droga.
Podszedłem do mieszkania i zadzwoniłem do drzwi. Nie chciałem jej bardziej zdenerwować. Drzwi otworzyła mi Nikola.
- Mogę pogadać z Blanką? - spytałem
- Ale jej nie ma-na mojej twarzy pojawił się strach. - Mogę wejść i na nią poczekać muszę z nią pogadać. Wszystko Ci wyjaśnię. Tylko mnie wpuść. - wszedłem i opowiedziałem jej cała sytuację.  Potem oboje czekaliśmy aż Blanka wróci. Mijały godziny a jej nie było. Zacząłem się denerwować.

*** Michał***

Wciskałem hamulec najmocniej jak mogłem. Nie udało mi się wyhamować i z dużą siłą uderzyłem w dziewczynę. Poleciała na maskę samochodu i głową uderzyła w szybę, która się rozbiła. Bezwładnie opadła na asfalt. Zamarłem. Nie mogłem się ruszyć. Po chwili ocknąłem się i wyskoczyłem z samochodu. Podbiegłem do dziewczyny. Była nie przytomna, cała wyobdzierana a jej głowa była rozbita. Oddychała i to było najważniejsze. Zadzwoniłem szybko po pogotowie. I odłożyłem telefon.
- Co ja ku*wa zrobiłem! Proszę obudź się! Jakbym jechał wolniej! Dałbym radę wyhamować! Ku*wa!
Podjechała karetka i zabrali dziewczynę. Ja zostałem i czekałem na policję.  Zjawiła się po pięciu minutach. Opowiedziałem całe zajście i byłem wolny ale nie mogłem opuszczać Jastrzębia. Wyjątkiem były mecze wyjazdowe. Zadzwoniłem do ubezpieczyciela, który miał odholować mój samochód. Wyciągnąłem Małego z samochodu i kiedy miałem odchodzić zobaczyłem rzeczy nieznajomej. Zabrałem je i ruszyłem do mieszkania libero. Całe szczęście było za rogiem. Położyłem go do łóżka i pobiegłem do szpitala. Podbiegłem do recepcji.
- Przepraszam- zacząłem. - Nie tak dawno przywieziono dziewczynę z wypadku. Co z nią?
- Takie informację mogę udzielać tylko rodzinie-powiedział lekarz i zaczął się oddalać.
- Ja jestem jej bratem-skłamałem. Zdarzyłem tylko zobaczyć jak ma na imię.
- Pańska siostra jest operowana. W karetce zatrzymała się akcja serca. Udało się ją uratować a teraz usuwane są obrażenia wewnętrzne. Niestety dziewczyna może z tego nie wyjść ale proszę być dobrej myśli.
To co usłyszałem wbiło mnie w podłogę. Nagle rozdzwonił się telefon. Nie mój. Dzwoniła Nikola. Postanowiłem odebrać. Wcisnąłem zieloną słuchawkę i się nie odzywałem.
- Blanka! Gdzie Ty do cholery jesteś! Martwię się o Ciebie! - usłyszałem.
- Blanka ma operację- powiedziałem.
- Przepraszam. Z kim mam przyjemność i możesz mi dać Blankę do telefonu?
- Nie ważne kim jestem. Blanka ma operację. Miała wypadek i nie wiadomo czy przeżyje- wydobyłem z siebie.
- Jedziemy do szpita.. - zdążyłem usłyszeć zanim się rozłączyła, a ja poszedłem pod blok operacyjny. Po paru minutach znalazły się przy nim trzy osoby.
- Przepraszam- zacząłem i urwałem.
- Tak? - spytała jedna z dziewczyn.
- To Ty dzwoniłaś prawda? - rozpoznałem jej głos.
- Tak. Ale my się chyba nie znamy?
- Michał- powiedziałem i podałem rękę dziewczynie.
- Nikola, a to jest Milena i Sebastian- powiedziała.
- Mam prośbę. Możesz mnie informować o stanie Blanki? Jest to dla mnie ważne.
- No dobrze. Daj mi swój numer.
Wymieniliśmy się numerami i oddałem jej rzeczy Blanki. Kiedy wychodziłem ze szpitala słońce zaczynało wschodzić. Nie miałem czym wrócić do Żor więc udałem się do domu Wojtaszka. Postanowiłem Mu nic nie mówić o sytuacji która wydrzyła się dzisiejszej nocy. Po piętnastu minutach otworzyłem dom libero. Wszedłem. Damian jeszcze spał. Skorzystałem z tej okazji i poszedłem wziąć prysznic. Trochę się rozgościłem bez Jego wiedzy ale lepsze to niż branie jego samochodu. Kiedy wychodziłem z łazienki z pokoju wyszedł Mały.
- Co Ty tutaj robisz? - spytał
- Nadużywam Twojej gościnności- udawałem śmiech. Wiedziałem, że dzisiaj Damian tego nie zauważy.
- Możesz być ciszej? I jakbyś poszedł mi po wodę.
- Główka boli? Trzeba było uważać. Pamiętasz coś z wczorajszej nocy?
- Tylko to, że poznałem jakąś dziewczynę. Nic więcej.
- Emilie. Poznałeś mnie z nią. W sumie to dobrze, że nic nie pamiętasz. Idę po tą wodę.
- Dzięki- powiedział, a kiedy miałem zamykać drzwi libero podszedł do mnie z przerażeniem w oczach- Powiedz mi tylko czy zrobiłem coś bardzo głupiego i co stało się z moim telefonem?
- Idę po tą wodę- powiedziałem i zbiegłem po schodach. Słyszałem, że Damian coś mówi ale nie zrozumiałem co.
Kiedy wracałem do mieszkania Wojtaszka rozdzwonił się mój telefon. Odebrałem nie patrząc kto dzwoni.
- Halo
- Cześć. Dzwonię w sprawie Blanki. - urwała Nikola.
- Co z nią? - ledwo mówiłem. Miałem ogromną gule w gardle.
- Jest w śpiączce. Lekarze dają małe szanse na przeżycie. Zabije tego kto jej to zrobił- powiedziała wściekła.
- Może ten ktoś nie chciał tego i teraz się o nią martwi?
- Czemu Go tak bronisz? Prawie zabił Blankę. Jakby jechał tak jak trzeba to by nic się nie stało.
- Wiesz co ja teraz nie mogę gadać. Wpadnę później do szpitala- rozłączyłem się nie czekają na odpowiedź dziewczyny.
Wróciłem do mieszkania libero i usiadłem przed nim w kuchni.
- To teraz opowiadaj co zrobiłem-rozkazał
- Przyprowadziłeś do stolika dziewczynę i się upiłeś... - opowiedziałem całe wydarzenie i wyjaśniłem skąd się wziął rozbity ekran jego iPhona. Nie był z siebie dumny, a wręcz chciałby się zapaść pod ziemie.
- To pewnie nie mam już szans u Emilii- westchnął.
- Skąd wiesz? Mogę pożyczyć Twój samochód? Muszę pojechać do domu po parę rzeczy.
- No dobra ale czemu nie pojedziesz swoim? - spytał. Miałem prawdę mówiąc nadzieję, że nie zapyta.
- Musiałem oddać go do serwisu.
- A to nie ma nic wspólnego z wczorajszym wydarzeniem?
- ... - nic nie powiedziałem
- Srebrne Infiniti potrąciło dziewczynę na przejściu dla pieszych. Tak myślałem, że ta sprawa ma coś wspólnego z Tobą. Możesz mi powiedzieć jak to się stało?!
- Po części to Twoja wina. Nic nie mów- powiedziałem kiedy zaczął otwierać usta- Kiedy wracaliśmy do domu Ty usnąłeś i Twoja głowa opadła na skrzynię biegów. Chciałem ją zdjąć i niepatrzyłem gdzie jadę.  Kiedy spojrzałem przed siebie zobaczyłem dziewczynę stojąco na przejściu zacząłem hamować ale nie zdążyłem.
- Co z nią? - spytał nie śmiało Wojtaszek.
- Leży w szpitalu. Jest w śpiączce i lekarze walczą o jej życie. To wszystko ku*wa przeze mnie! Ja sobie tego nigdy nie wybaczę!
- Byłeś u niej prawda?
- Byłem. Teraz chcę jechać do domu, wziąć parę rzeczy i jadę do niej.
- Co to da, że pojedziesz i tak Cię nie wpuszczą!
- Powiedziałem, że jestem jej bratem. Pożyczam auto na godzinę.  Wieczorem już mogę swoje odebrać- nie czekałem na odpowiedź przyjaciela tylko zabrałem kluczyki i wyszedłem.
Pojechałem do Żor. Wziąłem prysznic, przebrałem się, zjadłem szybkie śniadanie i ruszyłem w drogę powrotną do Jastrzebia-Zdrój. Skierowałem się do mieszkania Małego. Oddałem Mu klucze i poszedłem do szpitala. Pielęgniarka skierowała mnie na OIOM. Poszedłem pod salę i popatrzyłem na dziewczynę. Bałem się o nią.
- Michał? - usłyszałem pytanie- Co Ty tutaj robisz?
- Emilią? Dobrze pamiętam? Przyjechałem zobaczyć co z tą dziewczyną- wskazałem na Blankę.
- To moja przyjaciółka. Blanka. Dobrze, że sprawca nie uciekł i chyba tylko za to nie mam ochoty pozbawić go życia.
- Dzięki- powiedziałem, a Ona popatrzyła na mnie pytająco- To ja ją potrąciłem. To przeze mnie jest w takim stanie.
- Policja twierdzi, że to jej wina, bo wyszła na pasy i stanęła. Nie miałeś szans wyhamować.
- Ale jakbym wolniej jechał ...
- Jechałeś przepisowo. Niestety to Blanka weszła na czerwonym świetle. Podobno byli nawet świadkowie, którzy potwierdzili, że ona weszła ci pod koła. Rozmawiałam z policją i wszystko wiem.
- Nie wybaczę sobie tego nigdy. Rozumiesz? Będę tutaj dopóki jej się nie polepszy.
- To nie ma sensu. Lekarze nie dają żadnych szans- rozpłakała się i wtuliła we mnie. Oboje tego potrzebowaliśmy.
Około godziny osiemnastej poszedłem po swój samochód. Odebrałem go i pojechałem do domu. Przez całą drogę myślałem o Blance. Widziałam jak leży na szpitalnym łóżku podpięta do aparatury. Chciałem wymazać ten obraz ale nie potrafiłem. Wchodząc do domu nie miałem na nic ochoty. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Sen nie chciał przyjść. Dopiero koło piątej udało mi się zasnąć. Obudziłem się cały mokry. Nie pamiętałem co mi się śniło ale to chyba lepiej. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Była 10.40. Opadłem na poduszkę lecz po chwili zerwałem się jak oparzony. Przecież o 11 mam trening! Szybko się ubrałem złapałem torbę treningową i pognałem do samochodu. W hali znalazłem się kilka minut po jedenastej. Poszedłem do szatni. Przebrałem się i udałem na halę. Wojtaszek rozmawiał z trenerem. Nie przywołał mnie tylko kazał dołączyć do chłopaków. Nie mogłem się skupić się na grze. Zagrywki szły w siatkę, ataki w aut, a przyjęcia w ogóle nie trzymałem. Dziwiłem się, że Lorenzo nic mi nie mówi. Kazał mi tylko zostać po treningu.

--------------------------
Powstało takie coś. Trochę smutne i dość kiepskie ale nic na to nie poradzę. Jak widzicie rozdział pisany bardziej z perspektywy Michała. Już Was wystarczająco wynudziłam więc się żegnam.
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ